niedziela, 30 grudnia 2012

Poświątecznie i gwiazdkowo

Kolejne święta przeżyte :) dość dawno nic nie pisałam a to dlatego, że dni są krótkie i ciemne więc i czasu na złapanie dobrego światła niewiele. Dziś na szczęście miałam wolny cały dzień i mogłam sfotografować wszystko, co do tej pory czekało na fotki. Ale nie wszystko pokażę od razu bo potem znów nie będę miała o czym pisać ;p
Żeby załapać się jeszcze trochę na sezon świąteczny szybciutko pokażę więc frywolitkowe gwiazdki, które zrobiłam w zeszłym roku. W tym mi się nie chciało ;) oczywiście gwiazdki nie zawisły na choince bo zapomniałam zabrać je do rodziców. Zdjęcia wyjątkowo na czarnym tle bo białe na białym słabo widać. Niestety trochę niewyraźne :/ nie jestem wirtuozem aparatu, czasem zdjęcia wychodzą dobrze, czasem nie i nie umiem nic na to zaradzić :(





Właściwie to nie miało być świąteczne, ale jakoś tak wyszło, że kolczyki, które uszyłam przypominają mi kształtem anioła ze złożonymi skrzydłami :/ mojej koleżance też się tak skojarzyło, więc chyba coś jest na rzeczy. Niech więc idą razem z gwiazdkami i miejmy już te święta z głowy ;p


Następnym razem uszyję takie kolczyki tyle, że bez "głowy" i nie będą się dziwnie kojarzyć :D

No, to wyszedł mi czarno-biały post :D

Jako, że jest to ostatni post w tym roku to życzę wszystkim moim obserwatorom, zaglądaczom i przypadkowym "przechodniom" szczęścia, zdrowia, radości, miłości, pieniędzy i innych rzeczy, których zwykle nie mamy w nadmiarze a także moc pomysłów i twórczej weny w nadchodzącym 2013 roku!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Zimowy komplecik

Nie zabrałam od rodziców zimowej czapki, toteż postanowiłam sobie zrobić. I tak miałam chrapkę na śliczną, szafirową włóczkę (mój najlepszy kolor!), której było dość mało i mama twierdziła, że nic już z niej nie będzie i najlepiej wyrzucić. Ja uparłam się, żeby została i dzięki temu mam ciepłą czapkę, rękawiczki z dwoma palcami i szyjogrzej.


Czapka klasyczna, jestem przeszczęśliwa, że udało mi się z obliczeniami i od razu wyszedł dobry obwód. Potem miałam troszkę prucia bo najpierw zrobiłam troszkę zbyt płytką, ale szybko to poprawiłam, i teraz jest w sam raz :)


Pierwszy raz robiłam rękawiczki z dwoma palcami, do tej pory robiłam takie wypasione, z pięcioma, ale ta włóczka była trochę grubsza i zmusiła mnie do zmiany liczby oczek w moim sprawdzonym schemacie. Z resztą wyszło mi to na dobre z trzech powodów: łatwiej i szybciej się robiło, zawsze to coś nowego i ciekawego, zużyłam mniej włóczki, dzięki czemu wystarczyło na szyjogrzej :)


Szyjogrzej to mój debiut - nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego i obeszło się bez prucia :) na początku trochę nie wiedziałam co dalej po zrobieniu golfa, ale znalazłam ten opis, dzięki któremu można powiedzieć, że w miarę się udało. Ja robiłam trochę po swojemu, przede wszystkim nie wzorem francuskim, tylko dżersejem, żeby pasowało do reszty. Z tego powodu szyjogrzej nie jest doskonały, trochę się zwijają brzegi, no, ale zamierzam nosić go tylko pod kurtką, więc nie będzie się to rzucać w oczy.


A na koniec zdjęcie na żywym modelu (w tym wypadku na mnie)



Zdjęcia wyszły trochę dziwnie, aparat  zmienił kolor , musicie mi wierzyć, że w realu jest to ładniejszy, bardziej głęboki odcień. Wszystko dlatego, że przegapiłam dobre światło i musiałam zrobić zdjęcia przy takim sobie bo inaczej nie wiem, kiedy bym to zrobiła.
Nie napiszę dziś ani słowa więcej bo mam takie zmęczone oczy, ciągle widzę mroczki :/// położę się na chwilę, zamknę oczy to może przejdzie i będę mogła poodwiedzać Wasze blogi. Pa!

sobota, 15 grudnia 2012

Wracając do normy

Tak, to już chyba koniec świąt na moim blogu. Nie zanosi się, żeby miały powstać jeszcze jakieś ozdoby, jakoś nie mam weny. Systematycznie tworzą się natomiast inne rzeczy, na przykład te oto kolczyki. Jakiś czas temu, będąc na sutaszowej fazie, zachciało mi się COŚ zrobić. Nie miałam jasnej wizji, ale po chwili namysłu zrobiłam takie oto kolczyki Marianna (tak mi się jakoś skojarzyło z moją sąsiadką, która nie lubi hałasu - nie wie, biedaczka, co jej zafunduję w sylwestra ;D ). Kolczyki trochę improwizowane, do końca nie wiedziałam jak będą ostatecznie wyglądały.


Wydaje mi się, że są dość fajne - miłe, jasne kolory, delikatne koraliki a ponad wszystko lekkość, którą zawdzięczają filigranowej konstrukcji i małej ilości filcu z tyłu. Zastanawiam się, czy nie powinny zostać moje, ale obawiam się, że te kolory nie bardzo mi pasują do garderoby...

Poza tym męczę Renulkową serwetkę, pomału dobijam do końca bieżącego okrążenia - jak to dobrze, że nie ma jeszcze następnego! coś czuję, że będę musiała zrobić sobie dłuższą przerwę od tej robótki bo już nie mogę na nią patrzeć ;) mam nadzieję, że wystarczy mi sił na kolejne okrążenia.

Z przyjemnością zawiadamiam również, że licznik został złapany :) nagroda powoli się wymyśla ;) dziękuję za liczne odwiedziny, nie wiem, kiedy kolejna zabawa, ale pewnie za jakiś czas coś wymyślę ;)
Trzymajcie się ciepło i zdrowo!

czwartek, 13 grudnia 2012

Ślimaczki

Najwidoczniej lgną do mnie wszystkie małe potwory, bo oprócz motylków zjawiły się u mnie także ślimaczki - na szczęście sutaszowe bo nienawidzę ślimaków. Dobra, nienawiść to mocne słowo, ale moje relacje z żywymi ślimakami układają się najlepiej kiedy trzymamy się od siebie z daleka. Pierwsze to taki nowy pomysł - moim zdaniem bardzo udany, choć niezbyt może oryginalny (widziałam setki podobnych motywów na innych blogach, choć zwykle jako element większych kompozycji). Przy okazji udało mi się zrobić coś ładnego ze sznurka co do którego nie miałam wielkich nadziei (róż to nie jest mój ulubiony kolor...).



Szyjąc je popełniłam jednak straszne głupstwo - uszyłam pierwszego i wszystko było ok, nawet zastanowiłam się, przed uszyciem drugiego, żeby był lustrzanym odbiciem a nie kopią, po czym zaczęłam szyć i oglądać film (w zasadzie zawsze coś oglądam jak szyję albo dziergam albo supłam) no i wyszła mi... kopia! Wnerwiłam się potwornie ale sznurka sporo zostało więc w pełnym skupieniu uszyłam trzeciego kolczyka, takiego jak miał być. Ale powstał nowy problem - co z tym drugim? Niby możnaby zrobić wisiorek do kompletu ale wisiorki nie cieszą się popularnością wśród moich znajomych :/ Po namyśle zdecydowałąm się uszyć... czwartego kolczyka! Tym sposobem mam ich dwie pary, obie bardzo udane. Tej drugiej jeszcze nie wykończyłam, może wymyślę jeszcze jakieś urozmaicenie, żeby jednak troszkę się różniły (a może nie... ;))

A druga para to klasyczne ślimaczki ze ślicznym kryształkiem (kamyczkiem? takim czymś w metalowej oprawie!) uszyte z prlowskiego sutaszu, z którym trzeba coś zrobić a on nie do wszystkiego się nadaje. Wyszły bardzo malutkie - coś ok 1 cm średnicy, może ciut więcej. Im mniejsze kolczyki tym większa szansa, że ktoś będzie chciał je nosić ;p


Pozdrawiam wszystkim tuzaglądaczy, dziękuję za odwiedziny, a zwłaszcza za komentarze :)
Kurcze, miałam dziś męczący dzień...

wtorek, 11 grudnia 2012

Bombeczki Koroneczki

Zaraz całkiem się pogubię w tym, co już pokazałam, a czego nie. Ale nie mogłam się powstrzymać - na wszystkich niemal blogach królują świąteczne dekoracje i ozdoby,a u mnie nic. Wspólne ubieranie bombki zorganizowane przez Koroneczkę skłoniło mnie jednak do działania. Myślałam, że jednak sobie odpuszczę bo nie dysponowałam żadnym z zalecanych materiałów (bombka, Aida 20...), ale ostatecznie postanowiłam zrobić wszystko trochę po swojemu: gatki zrobiłam z kolorowych, tureckich nici 50 i do gotowych dobrałam pasującą styropianową kulę. Myślałam, że moje nici są cieńsze i że bombka będzie mniejsza, ale nie jest - ma ok 6 cm średnicy. Najwyraźniej nie zaciągam supełków tak mocno jak inni frywolitkujący... W każdym razie miałam jeszcze dwie kule i postanowiłam zrobić komplet :) zajęło to parę dni, ale już mogę pokazać


Na choince nie zawisną, bo pi pierwsze - nie posiadam, po drugie - muszą wisieć z dala od źródła ciepła. Wydaje mi się, że na tym zdjęciu kiepsko widać, jakie są ładne :( muszę jeszcze wymyślić gdzie je powieszę (teraz żałuję, że nie mam karnisza :-( ) no i obmyślić jakieś ładne "zawieszenie", pewnie skończy się na tasiemkach z kokardkami, ale zobaczymy.

Sporo wcześniej zrobiłam też cekinową bombkę podpatrzoną u Codziennej. Mój kulfon i tak się nie umywa :/ ale co tam, pokażę. W tej sztuce musi być jakiś haczyk - ledwo sobie poradziłam z wbijaniem szpilek bo ciągle trafiałam na te wbite wcześniej :/// śmiało mogę nazwać ją bombką zbrojoną ;)


A w ogóle to nie przepadam za świętami, poza tym, że jest trochę wolnego. Za dużo się w tym czasie "musi" - muszę być z rodziną, muszę przygotowywać wciąż te same potrawy, muszę je potem jeść, potem znowu rodzina, znowu jedzenie i tak przez trzy dni, choć po wigilii i tak wszyscy mają dość, a kobiety najchętniej leżałyby z nogami w górze aby w końcu dać wytchnienie żylakom. Niech miłośnicy świąt nie obrażają się, że bezczeszczę ich święty dzień, ale każdy może mieć swoje zdanie. Chyba powinnam w końcu założyć drugiego bloga na swoje dziwne przemyślenia a ten zostawić na robótki :)

Witam nowych obserwatorów i dziękuję za wszystkie komentarze :)

piątek, 7 grudnia 2012

Fioletowy post

Wspominałam już kiedyś, że fioletowy to kolor, za którym nie przepadam (poza śliwkowym), mimo to lubię coś czasem zrobić z cieniowanej Kai, którą dostałam kiedyś od Mikołaja ;) Ostatnio wykończyłam zaczęte bardzo dawno Różyczki, czyli kolejny wzór, który cieszy się szalonym powodzeniem

średnica ok 2cm
I jeszcze takie proste kwiatki z kryształkami. Jednak lepiej się udają z jednobarwnej nici, cieniowana lepiej się sprawdza w większych projektach, kiedy widać cały przedział barw.


A na koniec wisienka czyli sutaszowe Ślimaczki na wkrętkach. Jak mam ochotę zrobić coś sutaszowego, a nie mam pomysłu to zwykle powstają takie właśnie proste kolczyki. Nawet wiem, komu się będą podobały ;)

średnica ok 2 cm
W ogóle to zauważyłam, że małe kolczyki cieszą się większą popularnością niż te duże. W sumie trochę się nie dziwię - sama lubię raczej dyskretną biżuterię bo mam drobną buzię (w ogóle cała jestem w pewnym sensie drobna) i wielkie kolie przytłoczyły by mnie na amen. A co do kolczyków jestem wrażliwa na ich masę - ciężkie odpadają, no chyba, że na chwilę na jakąś super specjalną okazję... Dlatego tak lubię frywolitki - nawet największe koronki są lekkie jak piórko :)))

Kochane, dziękuję, że zostawiacie swoje komentarze. Czuję się zobowiązana odpowiedzieć na niektóre z nich :)
ewa_m - sama takich motylków nie nosiłam, ale ci co noszą nie skarżą się na drapiące czułki, choć do spania stanowczo się nie nadają. Osobiście polecam zakładać je czułkami na zewnątrz, wtedy są daleko od buzi i na pewno nie podrapią, zwłaszcza, że wiszą za pikotki, więc nie "merdają" się dziko podczas noszenia :)
Cypripedium, codzienna, EveArt, hand-megi - warto uczyć się nowych rzeczy, także tych, które wydają się przerażająco trudne. Kiedy ja pierwszy raz zobaczyłam frywolitkę, pomyślałam, że w życiu czegoś takiego nie zrobię. Ale potem pomyślałam "kto jak nie ja? inni potrafią to ja też!", zaparłam się i udało się :) z sutaszem i wire-wrapingiem (którego bynajmniej jeszcze nie opanowałam) miałam podobnie. Mi wystarczyła dobra książka, gazetka, tutorial, kilka porad mądrzejszych blogowiczek ;) hand-megi, zawsze możesz próbować sama :)

To się powymądrzałam ;P Jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa :*

Dziś z okazji Mikołaja zrobiłam sobie prezent w postaci 3 nowych, tureckich nitek do frywolitki :D ale jakoś wciąż nie czuję się spełniona. Nic na to nie poradzę, mam ochotę kogoś obdarować :) Wznawiam więc liczydło - łapcie dwójeczki na liczniku! Kto złapie i wyśle print skriina (mail w zakładce "kontakt") ten zostanie obdarowany jeszcze nie wiem czym, ale zapewne jakimiś kolczykami :)

Trzymajcie się ciepło! (u mnie mróz skrzypi, ale przyjemny)

środa, 5 grudnia 2012

Wałek ozdobny

A takiego wała Wam dziś pokażę ;P a dokładniej stary, kuchenny wałek przerobiony na element dekoracyjno-użytkowy. Ale od początku: przy remontowych porządkach znaleźliśmy w szufladzie stary drewniany wałek. Wałek kiedyś był używany zgodnie z przeznaczeniem, ale przez ostatnie ok 10 lat nikt go nie ruszał. O tym, żeby dotykać takim zakurzonym drewnem jedzenia nie było mowy, ale nie pozwoliłam go wyrzucić. W końcu to drewno - można zrobić dekupaż, albo coś namalować... Wałek został schowany i niedługo potem znalazłam dla niego idealne zastosowanie. Otóż żeby nasza "cudowna", stara kratka wentylacyjna była otwarta trzeba ją czymś obciążyć. A że wałek ciężki to nadał się idealnie. Pomalowałam rączki farbkami, dodałam dekupażowy ludowy wzorek i gotowe :)


Tym sposobem wałek powrócił do kuchni :) a folkowa stylizacja to celowy zabieg bo kuchnię mam urządzoną mniej więcej w stylu swojskiej chaty - malowane talerze ścienne, gliniane naczynia, stare meble, archaiczne ozdoby itd. Ozdobny wałek świetnie się z tym komponuje odblokowując przy okazji kratkę. Może w końcu nie trzeba będzie otwierać okna podczas gotowania... ;)


Trochę się światło odbiło :) i widać, jaka kratka obrzydliwa, ale farba śmierdzi więc z malowaniem czekamy do wiosny.

Serdecznie witam nowe obserwatorki - proszę, rozgośćcie się :)
moich stałych bywalców pozdrawiam
a wszystkim dziękuję za komentarze pod ostatnimi postami :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Motyle

Stado motyli wleciało mi przez okno aby schować się przed zimą i śniegiem, którego nadejście musiały wyczuć, a który dziś w nocy obficie obsypał okolicę. Motyle zjawiły się u mnie już jakiś czas temu, ale długo, długo czekały na wciągnięcie nitek i czułki, bez których przecież nie mogły pokazać się publicznie :)


Miałam kiedyś w zwyczaju resztki nici z czółenka przerabiać na motylki bo jak już zwinę taką resztkę i schowam to przepadło - nie wrócę do niej nigdy. Błękitne są ze Snow White, zielone z Aidy a pozostałe z Kai. Zauważyłam, że sporo osób robi podobne motylki, ale tylko moje mają druciane czółki :D Nie mogę się oprzeć, żeby nie pokazać każdej pary z osobna ;)







To też jeden ze sztandarowych wzorów, jeśli chodzi o popularność, m.in. dlatego nie boję się robić ich hurtem. Bardzo lubię ten wzór, choć sama nie zatrzymałam dla siebie jeszcze żadnego motylka, właściwie nie wiem czemu...

Poza tym powstałe niedawno prace intensywnie się wykańczają a nowe się robią, w tym co nieco na drutach, w ramach odpoczynku od innych technik. W ogóle to ostatnimi czasy przerzucam się od robótki do robótki, przy żadnej długo nie wytrzymuję, codziennie robię po troszkę różnych rzeczy, zaczynam nowe, kończę bardzo stare, zaniedbuję bieżące, złoszczę się jak mi nie wychodzi... wstąpił we mnie jakiś niespokojny duch, co właściwie normalnie mi się nie zdarza, ale myślę, że to minie i niebawem wrócę do stanu wyjściowego :)

Pozdrawiam wszystkich tuzaglądaczy!