poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kolorowy mix

Witajcie!
Ostatnio wciągnęła mnie wymianka, która czeka już tylko na spakowanie i wysłanie, ale na fali sutaszu zrobiłam z rozpędu jeszcze takie kolczyki. Kamienie (jadelity, jeśli dobrze pamiętam) zakupiłam właśnie z myślą o neonowym sutaszu, który to podziwiałam już na wielu blogach. Sznurek, który kupiłam jest grubszy od zwykłych, więc i kolczyki bardziej "toporne" ale moim zdaniem taka mniej subtelna forma pasuje do parzącego siatkówkę koloru ;-) dobrałam do tego jeszcze inne kolory i wyszedł taki pstrokaty mix, który mi się osobiście podoba; zielone koraliki na dole są w rzeczywistości intensywniejsze. Wzór (mniej więcej) według projektu pani Ani Wilczkowskiej dostępny tutaj :) polecam!

Kolczyki są dosyć spore, ale da się nosić. Skoro moje wrażliwe uszy nie protestują jakoś specjalnie ;-)

Mam nadzieję wkrótce pochwalić się wypocinami ostatniego tygodnia. Oprócz tego coś tam się szyje ale też ze zdjęciami ciężko, na szczęście dni stają się coraz dłuższe :)))

Przy okazji serdecznie witam nowe obserwatorki, cieszę się, że zainteresował Was mój zakątek :)

Przy okazji liczba odwiedzin na moim blogu przekroczyła magiczną liczbę 10 000, za co serdecznie dziękuję wszystkim odwiedzającym! Wiem, że niektóre blogi mają taką statystykę już po kilku miesiącach, ale to nie ma znaczenia. Cieszy mnie każde wyświetlenie i każdy komentarz :-) niestety zagapiłam się i nie zdążyłam zorganizować łapania licznika, ale będzie jeszcze okazja i wtedy ogłoszę taką zabawę :)

Trzymajcie się ciepło i cieszcie białym puchem zalegającym na Waszych podjazdach ;)

niedziela, 19 stycznia 2014

Powracam w nowym roku

Witajcie po dłuższej przerwie spowodowanej różnymi sprawami, w tym kolejną daleką przeprowadzką. Coś tam sobie robię, ale ostatnio niewiele, gdyż ostatnie dwa tygodnie poświęciłam na konserwację ścian w nowym pokoju. Na razie chciałam jednak jakoś zaznaczyć swoją obecność nowym postem, a że poprawiałam ostatnio parę bluzek to o tym dziś będzie.

Golfik zakupiłam jakiś tydzień temu w bardzo sympatycznym sklepiku. Nie raz już pewnie narzekałam, że ciężko mi znaleźć ubrania na siebie ze względu m.in. na zbyt krótkie rękawy. Tym razem miałam szczęście - golfik miał doły rękawów namarszczone gumeczką - wystarczyło ją wypruć :)


 A teraz druga, tym razem bardziej spektakularna metamorfoza. Wiele lat temu kupiłam sobie taką oto bluzkę - zgodną z ówczesnymi trendami (a to mnie rzadkość ;))

Lubiłam ją, chociaż pasek ze sztucznego tworzywa powodował pocenie na brzuszku a sznurki trochę irytowały kiedy zakładałam coś na wierzch. Potem jednak jakoś straciłam do niej serce, a że żal było wyrzucać postanowiłam przerobić, bo marnotrawstwa nie zniesę. Odprułam więc pasek i tasiemki...

Ale po pasku zostały dziurki w materiale i jakoś nie chciały zniknąć więc wzięłam czarną koronkę - wstyd się przyznać - 35-letnią (!) 

I naszyłam na satynopodobną wstawkę :) Jestem zachwycona efektem. Bluzka nie miała jeszcze oficjalnej premiery "w towarzystwie" ale coś mi się wydaje, że nikt jej nie pozna :D

Zdjęcia nie są specjalnie udane bo fiolet to trudny kolor dla mojego aparatu a ta satynopodobna, lekko połyskująca wstawka to już za nic na świecie nie chciała się uśmiechnąć do zdjęcia...

Zawsze bardzo się cieszę kiedy uda mi się ocalić jakąś rzecz przed przedwczesną eksmisją z szafy albo po prostu sprawić, że jest ładniejsza lub bardziej funkcjonalna. Ciężko to nazwać szyciem, ale mam nadzieję, że i tego kiedyś się nauczę.

A co do pierwszej bluzki - kupiłam ją tym chętniej, że jest to wyrób polskiej (bardzo zacnej) firmy Wadima. Dobrze jest wspierać polski przemysł odzieżowy zamiast nabijać kieszenie zagranicznym sieciówkom (choć to nie jest mój wyznacznik przy kupowaniu, po prostu cieszę się, kiedy uda mi się znaleźć coś fajnego wśród mniejszych polskich marek). Ale z żalem przyznaję, że wspieranie takich firm jak Wadima nie jest łatwe, przynajmniej dla mnie - otóż ubrania w moim rozmiarze są dedykowane dla osób o wzroście 150-164 a ja mam dużo, dużo więcej. Wiem też, że niskie a tęgie osoby mają ten sam problem. Czasem myślę sobie, że najprościej byłoby w końcu nauczyć się szyć i móc wypiąć się na sklepy (przynajmniej w pewnym stopniu). Niektórzy korzystają z usług krawcowych, co popieram ale sama nie praktykuję bo nie mam sprawdzonego fachowca. Trochę sobie pogderałam ;-)

Mam nadzieję, że ciepła zima Wam służy i że następny post pojawi się szybciej niż ten ;) zwłaszcza, że mam motywację w postaci wymianki z pewną miłą osóbką... Buźka!