Witajcie!
Przede wszystkim bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze.
Coś tam bełkotałam ostatnio, że posty będą przeplatać się tematycznie, ale jakoś nie mogę się ogarnąć z biżuterią (a konkretnie ze zdjęciami zrobionymi zbyt dawno temu) więc znowuu będzie o szyciu :-)
Chyba sporo osób ma tak, że odkłada na kupkę rzeczy, które w zasadzie się nie nadają ale mają potencjał przetwórczy. Czasem są to też rzeczy z kategorii "schudnę" (taaa...jasne.). Osobiście miałam sporą kupkę "schudnę" ale dzielnie się z nią rozprawiłam, zostały bodajże 3 sztuki, z którymi nie jestem w stanie się rozstać (przynajmniej narazie). Została mi za to spora kupka rzeczy typu "przerobię/naprawię" i z tą zawalidrogą postanowiłam dziarsko się rozprawić :-)
Oto są zgromadzone przeze mnie ubrania do przeróbki (większość, bo reszta leży w zakamarkach Mordoru):
Tak się fajnie składa, że Asia prowadzi na swoim blogu akcję "Po co to kupiłam?", której celem jest właśnie walka z zalegającymi niedoszłymi przeróbkami i kreatywna utylizacja stanów magazynowych-domowych. Szczegóły akcji na blogu Asi (link powyżej). Ja w to wchodzę!
Pierwsza przerobiona rzecz to moja ulubiona sukienka. Mam ją od dawna, wysłużyła 600% normy ale i tak żal mi było ją wyrzucić. Nie znajdziecie jej na zdjęciach powyżej, gdyż przeróbka miała miejsca zanim wpadłam na pomysł zebrania oczekujących ubrań w jednym miejscu i cyknięcia foty.
Po co to kupiłam?
Żeby nosić - tak po prostu :)
Kiedy i za ile to kupiłam?
Dokładnie nie pamiętam kiedy, to było jakieś 6 albo 7 lat temu, w moim ulubionym (wtedy) szmateksie. Dokładnej ceny też nie pamiętam, ale na pewno w granicach 8-15zł.
Co z tego powstało?
Kombinowana bluzka.
Sukienka miała oczywiście dwa rękawy ale najpierw jeden wyprułam a potem wpadłam na to, żeby zrobić zdjęcie (cała ja!). Z kiecki starannie wyprułam oba rękawy. Ze spódnicy wycięłam górne części bluzki (według wykroju z papavero.pl), mniej więcej do pasa. Nie dało rady wyciąć całej bluzki od razu, materiału było za mało :( Dół dosztukowałam więc z pasa wyciętego mniej więcej na miejscu talii, dopasowałam górę do dołu gdyż różniły się szerokością, zszyłam wszystko do kupy a na koniec z paska, który wiązało się na plecach w sukience, zrobiłam taki dziwaczny "krawacik" :D
Tym sposobem mam całkiem nową bluzkę, poćwiczyłam szycie i nie wyrzuciłam sukienki :-)
W odpowiedzi na komentarze spod poprzedniego posta:
Tynka - w Krk bywam średnio raz w miesiącu, czasem trochę rzadziej.
KasiaN - mnie przeraża perspektywa pisania tak długiego posta, ostatnio nawet takie krótkie męczą mnie i dręczą ;-)
Pozdrawiam wszystkich zaglądających i komentujących!