Witam serdecznie!
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze, miło mi, że zaglądacie do mnie po przerwie w blogowaniu :)
Tak mi się spodobał splot bizantyjski, że do kolczyków z ostatniego posta postanowiłam dorobić coś wiszącego na szyję :)
Wspominałam poprzednio, że chciałabym łańcuszek, ale przeraża mnie ogrom pracy i brak surowców. Postanowiłam więc zrobić wisiorek, zwłaszcza, że z 4 mlecznoróżowych kryształków został mi 1 (2 w kolczykach, 1 rozwaliłam). A żeby kryształkowi nie było smutno dobrałam do niego drugą sierotkę w postaci pojedynczej perły naturalnej z takimi ciekawymi "wyżłobieniami", które są widoczne tylko w jednej płaszczyźnie.
Ogniwka te same, co w kolczykach: drut 1mm, średnica ok 5mm.
Wzór: podwójny Romanov.
Normalny człowiek chcąc zrobić Romanova pewnie poszukałby instrukcji (nie trzeba było daleko szukać bo
Agata zostawiła link :P) ale ja wpadłam na świetny pomysł, że zrobię to sama i się zaczęło: wzór jak wzór, tragedii nie było, dopóki nie musiałam połączyć wszystkiego na górze 1 ogniwkiem, udało się dopiero jak pomogłam sobie cienkim, plastycznym drucikiem bo ciągle wypadał mi z palców to jeden, to drugi koniec. Całość jest taka dosyć na styk, więc nie było łatwo spiąć wszystko do kupy. A kiedy skończyłam okazało się, że to co w mojej opinii miało być Romanovem jest
podwójnym Romanovem :P cóż, niech tak będzie ;D
Kłopoty były też z tłem do zdjęć. Poszłam za radą Agaty i spróbowałam zdjęć na kolorowych kartonach - masakra! strasznie mi nie chciały wychodzić, myślę, że to problem ze światłem, opcjonalnie możnaby pewnie coś poprzestawiać w aparacie ale ja nie umiem :( coś tam jednak z tego wyszło, zobaczcie:
 |
słabo.... |
 |
całkiem dobrze :) |
 |
ale tandetnie! |
 |
a tu już cały komplet na niezawodnym, białym tle :) |
Nie rozumiem jak to się dzieje, że wisior wychodzi na zdjęciach dużo wyraźniej niż kolczyki, choć to ten sam splot i kolor ogniwek. Może to kwestia cieni..?
Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających! Buziaki :*