czwartek, 9 marca 2017

Po co to kupiłam? cz.1

Witajcie!

Przede wszystkim bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze. 

Coś tam bełkotałam ostatnio, że posty będą przeplatać się tematycznie, ale jakoś nie mogę się ogarnąć z biżuterią (a konkretnie ze zdjęciami zrobionymi zbyt dawno temu) więc znowuu będzie o szyciu :-)

Chyba sporo osób ma tak, że odkłada na kupkę rzeczy, które w zasadzie się nie nadają ale mają potencjał przetwórczy. Czasem są to też rzeczy z kategorii "schudnę" (taaa...jasne.). Osobiście miałam sporą kupkę "schudnę" ale dzielnie się z nią rozprawiłam, zostały bodajże 3 sztuki, z którymi nie jestem w stanie się rozstać (przynajmniej narazie). Została mi za to spora kupka rzeczy typu "przerobię/naprawię" i z tą zawalidrogą postanowiłam dziarsko się rozprawić :-)

Oto są zgromadzone przeze mnie ubrania do przeróbki (większość, bo reszta leży w zakamarkach Mordoru):



Tak się fajnie składa, że Asia prowadzi na swoim blogu akcję "Po co to kupiłam?", której celem jest właśnie walka z zalegającymi niedoszłymi przeróbkami i kreatywna utylizacja stanów magazynowych-domowych. Szczegóły akcji na blogu Asi (link powyżej). Ja w to wchodzę!



Pierwsza przerobiona rzecz to moja ulubiona sukienka. Mam ją od dawna, wysłużyła 600% normy ale i tak żal mi było ją wyrzucić. Nie znajdziecie jej na zdjęciach powyżej, gdyż przeróbka miała miejsca zanim wpadłam na pomysł zebrania oczekujących ubrań w jednym miejscu i cyknięcia foty.

Po co to kupiłam?
Żeby nosić - tak po prostu :)

Kiedy i za ile to kupiłam?
Dokładnie nie pamiętam kiedy, to było jakieś 6 albo 7 lat temu, w moim ulubionym (wtedy) szmateksie. Dokładnej ceny też nie pamiętam, ale na pewno w granicach 8-15zł.

Co z tego powstało?
Kombinowana bluzka.


Sukienka miała oczywiście dwa rękawy ale najpierw jeden wyprułam a potem wpadłam na to, żeby zrobić zdjęcie (cała ja!). Z kiecki starannie wyprułam oba rękawy. Ze spódnicy wycięłam górne części bluzki (według wykroju z papavero.pl), mniej więcej do pasa. Nie dało rady wyciąć całej bluzki od razu, materiału było za mało :( Dół dosztukowałam więc z pasa wyciętego mniej więcej na miejscu talii, dopasowałam górę do dołu gdyż różniły się szerokością, zszyłam wszystko do kupy a na koniec z paska, który wiązało się na plecach w sukience, zrobiłam taki dziwaczny "krawacik" :D 
Tym sposobem mam całkiem nową bluzkę, poćwiczyłam szycie i nie wyrzuciłam sukienki :-)

W odpowiedzi na komentarze spod poprzedniego posta:
Tynka - w Krk bywam średnio raz w miesiącu, czasem trochę rzadziej.
KasiaN - mnie przeraża perspektywa pisania tak długiego posta, ostatnio nawet takie krótkie męczą mnie i dręczą ;-)

Pozdrawiam wszystkich zaglądających i komentujących!

Do szybkiego usłyszenia!

środa, 25 stycznia 2017

Zaległości czas zacząć

Cześć!

Temat nieobecności od teraz postaram się przemilczać bo prawie każdy post zaczyna się od akakpitu pt. "jakże mię tu dawno nie było" ;-) więc od razu do rzeczy:

Wspominałam ostatnio, że spragniona nowych wyzwań zabrałam się za szycie. W sumie było to w wakacje więc czas najwyższy podzielić się tym co z tego wyszło. A wychodzi nawet-nawet, raz lepiej raz gorzej, wiadomo, ale jeszcze się nie zniechęciłam więc jest dobrze :-) chyba polubiliśmy się z Łucznikiem.

Polecę mniej więcej w kolejności - pierwszym ubraniem była ta spódnica. Uszyta wg darmowego wykroju pobranego z papavero.pl (wykroje dostępne po zalogowaniu). Przedłużyłam ją trochę.


Pojęcia nie mam co to za materiał, ale chyba coś naturalnego (len? wełna? konopie? mieszanka?); materiał zakupiła sobie moja mama gdzieś w średniej szkole celem uszycia modnego wówczas kompletu spódnica+kamizelka (że co?!) ale zabierała się jak sójka za morze aż moda minęła i materiał legł na kupie innych oczekujących na olśnienie. Na tejże kupie tkanina ta przeleżała ok 40 lat aż w końcu udało jej się zostać moją spódnicą, którą noszę dumnie kiedy jest cieplej bo jest wygodna i świetnie dostosowuje się do gorących lub chłodnawych aur, że tak powiem ;-) czasem chłodzi, czasem grzeje.


Ale nie od razu to nastąpiło - zanim bowiem położyłam swoją łapę (i nożyce!) na tym tekstylnym zabytku wykonałam próbne przeszycie na kawałku niezbyt pięknej, syntetycznej pościelówki, żeby mieć pewność, że wszystko będzie pasować. Dzięki temu dowiedziałam się, że spódnica wymaga przedłużenia i zwróciłam potem uwagę na zamek, który w "próbnej" wszyłam sobie po prawej stronie ;P


Wygląda trochę koślawo, ale to dlatego, że nie dostąpiła prasowania (leń!). Dumnego noszenia też nie dostąpiła - poleciała do szmatowozu razem z innymi starymi ubraniami.

Mam nadzieję, że moje szyciowe zmagania kogoś zainteresują. Wiem, że do tej pory tematyka bloga była inna, zastanawiałam się nawet czy do tego misz-maszu warto dokładać jeszcze szycie, ale ostatecznie zdecydowałam się wrzucić wszystko do jednego wora, w końcu nie szyję tak często. A gdyby się ktoś martwił o biżuterię i inne dziergadełka to niepotrzebnie - postaram się miksować posty tematycznie, żeby nie było za dużo jednej techniki na raz, co o tym myślicie??? [ktoś w ogóle doczytał do tego miejsca ? ;-) ]

Tymczasem serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników mojego lekko zaniebdanego bloga i do usłyszenia następnym razem!