poniedziałek, 30 listopada 2015

Zimowy błysk / Winter shine

Witam bardzo serdecznie!

Pomimo, że dopadła mnie choroba i przeleżałam ubiegły tydzień w domu to nie mogłam zdobyć się na napisanie nowego posta ani przeglądanie blogów. Mam nadzieję, że wraz z powrotem do pracy uda mi się wrócić do dawnego rytmu.

Najpierw mała zaległość czyli biało-srebrne kolczyki zrobione jakiś czas temu według wzoru znalezionego w sieci. Chyba trochę dla formalności dodaję zdjęcie na białym tle bo kiepsko je na nim widać. Zdecydowanie lepiej jest na tle granatowym, za które posłużyły mi spodnie :-)



Nie wiem, czy będę nosić te kolczyki ale uwielbiam te szafirowe kryształki :) Ostatnio zwariowałam kiedy znalazłam w pasmanterii pasującą do nich nić - Camelia (?). Nie byłam pewna czy nada się do frywolitek bo ma szorstką powierzchnię ale okazało się, że przy zachowaniu szczególnej ostrożności i dodatkowych pokładach cierpliwości da się coś z niej zrobić :-) Kwiatki może i banalne ale z ulubionymi kryształkami stworzyły maleństwa idealne do mojej nowej sukienki. Są więc moje i tylko moje - te będę nosić na 100% ;-)


Jakoś tak wyszło, że zrobiły się też złote z rubinowymi kryształkami ;) Mama stwierdziła, że wyglądają jak klejnoty carycy Katarzyny :D może to i przesada ale faktycznie wyglądają "bogato" pomimo niewielkich rozmiarów i typowej dla frywolitek lekkości :-)


Nie da się ukryć ani zaprzeczyć, że sponsorem dzisiejszego posta są metalizowane nici i kryształki ;-) Wraz z nastaniem niskich temperatur nabrałam na nie ochoty, niewykluczone, że w grudniu pojawi się więcej rzeczy w tym stylu.

Pozdrawiam wszystkich zaglądających i komentujących!

Hello!

Today I want to show you one older pair of earrings (white one) and two brnad new pairs. All are made with metalic thread and false crystals - I'm in mood for shine from some time, maybe bacause Christmas is comming :-)

Greetings!

piątek, 20 listopada 2015

I drugi beret / And another beret

Witajcie!
Trochę mnie nie było i pewnie kolejne posty będą się pojawiały nie częściej niż raz w tygodniu. A wszystko przez światło - kiedy wracam z pracy jest już za ciemno żeby dało się zrobić zdjęcia. O namiocie bezcieniowym i lampach mogę sobie pomarzyć, z resztą i tak musiałabym się sporo nagimnastykować żeby nauczyć się ich używać. Innymi słowy muszę dostosować się do warunków pogodowych aż do wiosny.

Tymczasem u mnie następny beret, tym razem z szalikiem. Wzór i opis znalazłam u Iwonki, dokładnie tutaj. Iwonka zrobiła ten beret dość dawno temu a ja zapisałam wzór i dopiero niedawno uwierzyłam, że jestem w stanie zrobić coś na drutach według schematu. Nie ukrywam, że gdyby nie opis daleko bym nie zaszła ;-)
Włóczka to stary moher, który miał być kamizelką, ale oczywiście okazało się, że nie wystarczy a dokupić się nie da bo fabryka nie istnieje od co najmniej 20 lat :P Do beretu dorobiłam jeszcze komin do zawijania dwa razy, łącząc oba końce igłą. 




Mój beret jest jednowarstwowy, przez co jest miękki, plastyczny i "zlewa" się z głowy na kark. Dla mnie to plus, bo w sztywnych beretach wyglądam jakoś dziwnie (o czym wspominałam już ostatnio). 
A teraz odpowiedź na zasadnicze pytanie: po co mi nowy beret skoro dosłownie tydzień wcześniej już sobie zrobiłam ten szaro-czarny? Otóż tamten był "na szybko" gdyż istniała duża szansa, że podołam zadaniu a tego wzoru zdecydowanie się obawiałam. Ten komplet jest też dla mnie lepszy bo oprócz posiadania szalika jest prawie w kolorze moich jesiennych kozaków. Buty są nieco bardziej jaskrawe i może dlatego brakowało mi kolorystycznej przeciwwagi na drugim końcu ciała ;-) Dobrze z resztą, że praca poszła szybko bo podczas dokładniejszych oględzin okazało się, że buty są już nieco sfatygowane i długo się nimi nie nacieszę. 
Nie martwcie się jednak o szary beret - nie zostanie rzucony na pastwę moli - został już przejęty przez moją mamę, która uznała, że jest w sam raz do bordowego płaszcza. Z moją mamą z resztą zwykle jest tak, że jak zrobi sobie coś sama to często jest niezadowolona, za to jak ja coś zrobię to zaraz "też takie chcę". No więc nie dość, że przejęła szary beret, to jeszcze poprosiła o taki ażurowy. Po długim poszukiwaniu odpowiedniego koloru stanęło w końcu na tym, że zrobiłam go z tej samej włóczki co mój (prezentowany powyżej). Żeby jednak nie robić dwa razy dokładnie tego samego wprowadziłam lekką modyfikację tego wzoru - w oryginalnym przepisie jest 11 ażurowych motywów, a beret dla mamy ma ich 10. Różnica jest znikoma, po prostu czapka trochę mniej przypomina meduzę a trochę bardziej pieczarkę :D na razie mama nie dostała szalika bo obawiam się, że nie będzie w stanie nosić szalika z moheru ze względu na tzw. gryzienie (wrażliwi rozumieją).

Na razie koniec z czapkami, trochę się przepraszam z frywolitkami ale na razie bez polotu bo jestem trochę chora i nie mam zupełnie na nic ochoty. Coś tam jednak sobie dłubię, żeby nie gapić się bez sensu na ścianę.

Mam potworne zaległości w odwiedzaniu Waszych blogów ale pomalutku to sobie nadrobię ;-)

Dziękuję Wam, dziewczyny, za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednimi postami. Postaram się, żebyście nie musiały tak długo czekać na moje następne prace.

Wyplatanki, dzięki, Zuzia jest tak leniwym kotem, że nadaje się do pozowania. Co do spacerów to mój katus-kitikatus mieszka w bloku i wychodzi tylko na balkon, z resztą z braku kończyny i tak nie nadaje się do wyprowadzania, ale chodzi mi po głowie taka kocia czapeczka ;-)
Klimju, genialna jesteś z tym pająkiem! Gdyby tak zrobić cieńsze paski, dodać kilka poprzecznych linii to jak nic wyszła by pajęczyna :D w wersji dla odważnych można by jeszcze doczepić broszkę w kształcie pająka np. z filcu. To by był szał!

Serdecznie pozdrawiam!


Hello!

Autumn time isn't a good one for taking photos - I can do them only on Saturday and Sunday because after work is't too dark. That's why I waited so long with this post - there was no time to do pictures in right light.

In the meantime I've made another beret with chimney-scarf this time. I followed this pattern, explained by Iwonka. I used mohair worsted - first I had planned make a waistcoat but I had had too little material and I couldn't buy more because it's very old worsted - industry dosn't exist since about 20 years :) 

My beret is floppy and flexible, looks a bit like jellyfish - I like it. Previous beret - the grey one - was took by my mother to wear it with her claret coat. My mom usually likes things I made for myself and this time was the same so I've made very similar berat for her, only a bit smaller (more like mashroom then jellyfish :)).

Thank you for all visits and comments.

See you next post!

środa, 21 października 2015

Szary, tęczowy beret / Grey, rainbow beret

Witam!

Dziękuję Wam za aktywność pod poprzednim postem - zarówno odnośnie kolczyków jak i "złych" słówek. Dzięki Wam zastanowiłam się nad kolejnymi słowami i przypomniałam sobie jeszcze kilka, które gotują krew w moich żyłach ;-)

Ale dziś będzie o czym innym.
Jesień pełną gębą, zima zbliża się wielkimi krokami więc nadszedł czas na cięższą artylerię odzieżową w postaci szalików, czapek, rękawiczek, swetrów, skarpet z froty, majtek z golfem i wszelkich innych ocieplaczy.

Mimo, iż ostatniej zimy prezentowałam dwie nowe czapki to teraz zapragnęłam mieć nową - inną. Tym razem zdecydowałam się na beret - wybór nietypowy gdyż ostatni swój ostatni beret nosiłam mając jakieś 6 lat. Od dłuższego czasu kusił mnie "tęczowy beret" opisany tutaj, przepis wydał mi się o wiele łatwiejszy niż tradycyjne robienie po kole z dołu do góry. Prawe oczka, lewe oczka, proste druty, nic się nie plącze - polecam ten model wszystkim, zwłaszcza tym, którzy, podobnie jak ja, nie mają pojęcia o schematach na druty. Jedyna trudność to rzędy skrócone - ja robiłam je sposobem Intensywnie Kreatywnej wyjaśnionym w tym filmiku.
Mój beret z tęczą nie ma nic wspólnego bo taką miałam włóczkę. Musiałam też dołożyć czarne elementy bo tej szarej nie było wystarczająco dużo (zostało mi dosłownie ze 2 m) ale podobają mi się te paski :)






Berecik jest, jak widać, miękki i luźny, taka "meduza" wisząca nad karkiem. Chyba właśnie to sprawiło, że przyzwoicie w nim wyglądam - te zwykłe filcowe (?) berety [często mylone z moherowymi ;)] zupełnie nie pasują mi do głowy - dziwnie się marszczą, sterczą z tyłu i nie zakrywają uszu (po co nosić czapkę, w której marzną uszy?!). Najwyraźniej nie dojrzałam jeszcze do takiego zwykłego beretu i obym nie dorosła zbyt szybko ;-)
Prezenter udoskonaliłam - teraz składa się z weka, balonika i butelki perfum przywiązanej do niego gumką do włosów dzięki czemu balon nie przewraca się pod ciężarem czapki. Niech żyje prowizorka!


Przy robieniu zdjęć asystowała mi Zuzia, która zrobiła się ostatnio wyjątkowo leniwa - na zmianę śpi, drzemie i się wyleguje. Dobitnie świadczy o tym fakt, że pozwoliła ubrać się w beret ;P Poza tym lubi być zawsze w pobliżu, najchętniej układa się tak, żeby dotykać mnie grzbiecikiem albo łapką ale nie pogardzi też drzemką na kolanach :)

3nereida, proszę bardzo, korzystaj :-) i koniecznie pokaż co Ci wyjdzie!

Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądaczy!


Hello!

Winter is coming ;-) though it's still autumn we're starting to complete hats, scarfs, sweaters, gloves, socks, turtle-neck panties ;) and all warmers. Last winter I had showed two hats but this year I wanted to have a new one. So I've made this soft, loose beret following this course called "Mochi Plus Tam / Beret" [in Polish course "rainbow beret"]. Mine is very far from rainbow, but I think it's nice too. In my opinion it looks like jellyfish :D 
I recommend this beret for all who are scared with typical berets knited circulary - this one is very easy.

My cat, Zuzia, has assiated me with taking pictures. She's very lazy last time - sleeping, taking a nap or laying down. That's why she let me put her beret ;P She prefers to stay near me - loves to lay touching my leg by her back or foot, sleep on my legs.

Greetings for all visitors!

czwartek, 15 października 2015

Srebro czy złoto?

Witajcie!

Dziękuję za aprobatę dla mojej koszuli z odzysku i kolczyków :)
Witam również nową obserwatorkę, rozgość się ;))

Wolicie srebro czy złoto?
Ja nie potrafiłam się zdecydować więc wybrałam oba ;-)

A tak całkiem poważnie to do połączenia srebrnej i złotej nici zainspirowało mnie 18 zadanie Oswajania Frywolitki, którego tematem były dwukolorowe plecionki. Sama w tej zabawie nie biorę udziału, ale systematycznie podglądam zmagania Dziewczyn :)

A ponieważ nie mogłam się zdecydować, który kolor ma być w środku po prostu zrobiłam dwa różne kolczyki - bo kto mi zabroni?


Tak naprawdę to nici nie są srebrne i złote tylko białe ze srebrną nitką i żółte ze złotą nitką ;P Tak czy inaczej zrobiłam je, założyłam i efekt mnie zadowolił - na uszach różnica nie rzuca się tak łatwo w oczy - trzeba się dopiero przyjrzeć, zastanowić... a przecież po to nosimy piękne kolczyki, żeby się inni ludzie im przyglądali ;-) 
Jest to pewnego rodzaju ekstrawagancja, która nie każdemu przypadnie do gustu, ale moim osobistym zdaniem takie trochę różne kolczyki są intrygujące :-)

A teraz coś dla chętnych, czyli przemyślenia. Ostrzegam, może być dziwnie!

Macie takie słowa, których nie lubicie? Nie chodzi mi o slang ani wulgaryzmy, raczej o takie zwykłe słowa, które Was z jakiejś przyczyny, albo całkiem bez przyczyny drażnią? albo takie, które Waszym zdaniem jakoś tak głupio brzmią? Ja mam kilka takich słów, które drażnią mnie samym swoim istnieniem. Niekwestionowanym królem jest tu kardigan - niby to fajnie, że ma to swoją nazwę, bez wątpienia bardziej praktyczną niż "rozpinany sweter" a jednak nienawidzę tego słowa zarówno w mowie jak i w piśmie. Zabawne, zwłaszcza, że do swetrów nic nie mam :)
Ale ostatnimi czasy pojawiło się inne słowo, które doprowadza mnie do białej gorączki - są to wszystkie odmiany przymiotnika "kobiecy". I żeby wszystko było jasne, słowo jako takie jest OK, ale kontekst, w którym się pojawia i intensywność, z jaką to słowo atakuje mnie z każdej strony są nie do zniesienia. Nie jestem jakąś pasjonatką mody i urody ale, jak chyba każdej z nas, zdarza mi się zaglądać do artykułów o ciuchach i kosmetykach, oglądam filmiki na Youtube i często podziwiam blogi osób szyjących i dziergających ubrania i dodatki. I słowo "kobiecy" jest tam odmienianie przez wszystkie przypadki. Czym tu się irytować? Bezsensem, czystym żywym bezsensem. Przykłady? Proszę bardzo:
- "kobiecy makijaż" - och, co za szczęście, że to zostało powiedziane inaczej połowa mężczyzn w tym kraju chodziłaby wymalowana różowym cieniem i beżową szminką bo pomyśleliby, że to męski trend [wprawdzie istnieje coś takiego jak makijaż męski, ale jest to zjawisko raczej marginalne i chyba wszyscy zgodzimy się, że puki co makijaż jest atrybutem pań],
- "kobieca bluzeczka" - skoro ma zaszewki na cyckach i wisi w dziale damskim to chyba nikt nie będzie miał wątpliwości?
- "kobieca spódniczka" - czy w tym kraju można kupić nie-kobiecą? Jakby się uprzeć to można - "dziewczęcą", ale formalnie rzecz biorąc dziewczynka również jest kobietą,
- "kobiecy samochód" - pedały gazu i hamulca mają otwory do stabilizowania wysokich obcasów, ponadto pod ręką mamy schowek z organizerem na kosmetyki, podajnik tamponów i uchwyt na szminkę. Lusterko wsteczne jest oczywiście powiększające, żeby umożliwić precyzyjne wykonanie makijażu,
- "kobiecy kolor" - i tu zapewne poglądy są różne i można polemizować, ale moim zdaniem kolory nie mają płci. Czy zna ktoś kolor, który jest zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn? Cisza. A dla kobiet? Chciałoby się rzec "różowy!", ale zdaje się przeczyć temu stosunkowo duża popularność różowych koszul, tych garniturowych.

Zastanawiam się już od pewnego czasu dlaczego my, kobiety, czujemy tak wielką potrzebę podkreślania, że przedmioty, z których korzystamy mają płeć i jest ona zgodna z naszą płcią? Ale przede wszystkim po co nadajemy tą "płeć" tym rzeczom, których panowie i tak nie używają, jak makijaż i spódniczka? 

Jeśli chodzi o to "masło maślane" [kobiecy makijaż] to przychodzi mi do głowy , że może to wynikać z ubogiego słownictwa i braku polotu, które uniemożliwiają opisanie czegoś słowami, które lepiej scharakteryzują wyjątkowość obiektu. Z drugiej strony słowo "kobiecy" stało się chyba po trochę synonimem słowa "fajny"; logika nie może się mylić - skoro to jest "kobiecie" a ja jestem kobietą, to znaczy, że jest w sam raz dla mnie :P

Strasznie się dziś rozpisałam, ale to dlatego, że przemyślałam ten temat naprawdę solidnie. Jestem ciekawa czy Wy też zauważyłyście to zjawisko "upierdliwego podkreślania kobiecości"? A może zdarzyło się Wam opisywać tak swoje kolczyki, sweterki, kartki, ozdoby czy inne wytwory? Nie chcę być źle odebrana, nie nienawidzę osób, które opisują w ten sposób różne rzeczy - po prostu drażni mnie to na takiej samej zasadzie jak kierowcy, którzy nie używają kierunkowskazów. Czyli wkurza mnie to, ale pewnie samej też mi się kiedyś zdarzyło ;-) Mam nadzieję, ze nikt nie poczuł się urażony.

Zachęcam Was do refleksji i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami!
A jeśli komuś się spodobało to zachęcam do przeczytania tego artykułu, tak na poprawę humoru :-)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników, ale szczególnie serdecznie pozdrawiam dziś kobiety, zwłaszcza te "kobiece" ;-)

środa, 7 października 2015

Czarno widzę / I see it in black

Witajcie!

Miał być kolejny post a wyszła klapa w postaci awarii karty SD! Innymi słowy straciłam wszystkie zapisane na niej zdjęcia. Na szczęście dużo tego nie było bo zdjęcia zgrywam na bieżąco, ale i tak zawiesiło mnie to na jakiś czas. Na szczęście ostatnie zdjęcia odzyskałam przy pomocy programu 7-Data Recovery Suite - polecam, oby nikomu nie był potrzebny ;-)

Za to poszperałam w czeluściach internetu i na Pintereście znalazłam m.in. taki sympatyczny wzór na kolczyki (gdzieś mi zniknął, ale ten jest podobny), który z powodzeniem przetestowałam na poliestrowej nici, dzięki czemu nie wyszły zbyt szerokie (nie lubię szerokich kolczyków, wolę długie kształty :))


Zdarza mi się czasem kupić w sklepie z używaną odzieżą coś, co nie do końca spełnia moje wymagania ale widzę w tym potencjał :-) Takim sposobem weszłam w posiadanie czarnej koszuli znanej firmy. Koszula ładnie uszyta ale ktoś w przypływie weny twórczej wyposażył mankiety w przeohydne wstążki, które z czasem rozcapierzyły się jak stara miotła. Pętelki były, jak nic prosząc się o guziki, ale mankiety są na to za ciasne - albo guziki, albo moja ręka w tym rękawie ;) 



Wywaliłam te paskudne troki i postawiłam na drugi rząd pętelek, tyle, że z okrągłej gumki podobnej grubości.



Chyba jest znośnie, jak myślicie? Moim zdaniem z tymi gumkami można się pokazać między ludźmi :D W najgorszym wypadku nie będę zdejmować marynarki; i tak rzadko noszę koszule z kołnierzykiem, chyba, że z flaneli (te takie robotniczo-budowlane). Bluzka nie jest wyprasowana więc pliski przy dekolcie wyglądają dość swawolnie. Zdjęcia rozjaśniłam na komputerze żeby było widać te wszystkie detale - w rzeczywistości koszula jest po prostu czarna.



Swoją drogą jej poprzednia właścicielka musiała być bardzo kreatywną osobą - nie dość, że wstawiła te wstążkowe troki (widać, że to chałupnicza robota; zakładam, że wcześniej były tam guziczki ale poprzedniczce też było niewygodnie z tak absurdalnie ciasnym mankietem) to jeszcze pomiędzy guzikami wklejone zostały rzepy. Leniuszek z niej, ale nie potępiam, przynajmniej można się ubrać w trybie przyspieszonym ;-)

Tym razem na końcu a nie na początku dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Ucieszyło mnie, że obie pary kolczyków z poprzedniego posta znalazły zwolenniczki :-) 

Pozdrawiam i do następnego razu!

Hello!
I had some problems with my SD card - I've lost all photos, but I reclaimed them by -Data Recovery Suite, very useful program!

I've found this nice pattern on Pinterest and successfully tried it on with dark brown poliester thread, which is very thin so earrings are rather small. I'm satisfied with them :-)

Some time ago I've bought nice black shirt in second-hand store, but it had this ugly ribbon on wristbands so I've changed it for elastic loops. In my opinion shirt looks quite good now :)

Thanks for all visits and comments!

See you next time!

piątek, 18 września 2015

Dwie wersje

Witajcie!
dzisiejszy post miał być o czymś innym, ale okazało się, że na realizację ambitnego planu potrzebuję trochę więcej czasu (pracuję nad tym od lipca, z przerwami oczywiście). Mam nadzieję, że uda mi się sprostać wyzwaniu i że moje starania zyskają aprobatę. Ale o tym kiedy indziej :)

Tematem zastępczym na dziś będą dwie pary kolczyków Anita. Wzór pojawił się niedawno tutaj i tak mi się spodobał, że skusiłam się na wypróbowanie innych aranżacji (link do wzoru).


Z brązowych jestem średnio zadowolona, czegoś im brakuje ale sama nie wiem czego... może trzeba było zamontować monetki bliżej siebie... a propos monetek - to odzysk z kompletu kupionego w jakimś "wszystko po 2 złote". Jak sobie powiększycie zdjęcie to zobaczycie jak piękną podobiznę królowej Elżbiety wybito na tej walucie - wygląda jak posąg z Wysp Wielkanocnych :D



Białe są o niebo lepsze, z nich jestem w pełni zadowolona. Zrobiłam je z białego kordonka ze srebrną nitką. Użyłam też koralików, które kupiłam na samym początku mojej przygody z frywolitkową biżuterią (a właściwie frywolitką jako taką) czyli jakieś... 6 lat temu :-) Został mi jeszcze jeden taki listek, może wymyślę jakiś naszyjnik. Kolczyki wpisują się w ślubną stylówę, od niedawna obecną na moim blogu :) Załapały się nawet na sesję zdjęciową - tą podczas której fotografowałam Małgorzatkowy komplet ślubny i motyli naszyjnik.

Doszłam do wniosku, że zdjęcia "na ludziu" są bardzo fajną sprawą - dają lepszy pogląd na całość i nie generują tych okropnych cieni, które notorycznie robią się "na płasko". Jeden minus jest taki, że przygotowanie takiej pseudosesji to kupa roboty - trzeba się przebrać, uczesać, znaleźć miejsce z najlepszym światłem, ustawić gdzieś lusterko (bo to zdjęcia "z rąsi"), narobić się tych zdjęć, żeby potem wybrać nieliczne i jeszcze poprzycinać i obrobić. Fajnie by też było zrobić makijaż, ale ostatnia sesja była metodą leniwcową - pomalowałam tylko usta a skórę na twarzy i dekolcie wyretuszowałam na kompie, podobnie zresztą jak odstające kosmyki. Takie małe oszustwo ;-)

Dziękuję za wszystkie komentarze i ciepłe słowa pod poprzednimi posami :-)
Wyplatanki, nie taki diabeł straszny z tym farbowaniem. Fakt, trzeba mieć chwilę czasu i efekty są trudne do przewidzenia, przynajmniej na początku (tak podejrzewam ;)), ale uważam, że warto. Można też kupić dużą szpulę dobrej nici i naprodukować sobie małe moteczki w różnych kolorach - oszczędzimy czas i miejsce a do zrobienia kolczyków potrzeba naprawdę niewiele, osobiście udało mi się zużyć tylko czarną Aidę, reszta robi bałagan ;-)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających!

Sorry, no time to translate, again :(((

sobota, 12 września 2015

Po wakacjach / Back after holiday

Witajcie!
Urlop skończony, wróciłam do domu, do pracy i do frywolitek, od których także zrobiłam sobie urlop (bo zapomniałam spakować koraliki ;)). Na pogodę nie będę narzekać bo to i tak nic nie da, ale faktem jest, że ciśnienie dało mi się ostatnio we znaki i popołudniami spałam jak suseł zamiast napisać nowego posta albo chociaż zrobić zdjęcia.

Żeby się więc rozkręcić pokażę prosty komplet: kolczyki (klik) i wisiorek (klik) według wzorów Middi, dostępnych na jej stronie - linki w nawiasach. Nić to moja farbowana Tradition 20, bardzo ją lubię, zaczynam myśleć o zafarbowaniu jeszcze kilku motków bo kolory, które mam trochę mi już zbrzydły ;-)




Losy kompletu nie są przesądzone, może sama będę go nosić choć ostatnio nie po drodze mi z naszyjnikami...

A na koniec jeszcze obrazek, który powstał jakiś czas temu (czemu za każdym razem muszę to powtarzać...? ;-)) z suszonych kwiatów, które dostałam od koleżanki, płótna w naturalnym kolorze i ramki wygrzebanej w zapasach. Ramka ma nawet szybkę, ale wyjęłam ją do zdjęć żeby się światło nie odbijało. Obrazek jeszcze nigdzie nie wisi ale jest plan żeby zawisnął ;-) Suszki przykleiłam klejem do dekupażu.


blogerzaby - wypuściłam modliszkę bo zwierzątko jest pod ścisłą ochroną, jest wpisana do Czerwonej Księgi. Z resztą nie mogłabym trzymać jej w domu bo kot by na nią polował (skoro umie złapać ćmę to i modliszka nie byłaby bezpieczna ;)). Ja bym chyba zawału dostała jakby mi przed rowerem wąż wyskoczył ;D

Serdecznie pozdrawiam i do usłyszenia niebawem!

Hello!
I'm back after my summer holiday :)

For today I have simple set by Middia pattern: earrings & pendant. I used my hand-dyed Tradition 20 thread - I like it very much, I'm thinking of dying some new threads because I'm quite bored with old ones ;-)

I also wanted to show you image made of dried flowers, linen and old frame with glass. It's not hanged anywhere yet, but I'm going to put it in my room.

Greatings!

wtorek, 25 sierpnia 2015

Małe, białe / Small&white

Witam!
prawie zapomniałam o nowym poście z powodu urlopu, wyjazdu i ograniczonego dostępu do komputera. Dobrze czasem odciąć się od wirtualnego świata i w pełni skupić się na tym realnym :-)

Po pierwsze i najważniejsze bardzo, bardzo, bardzo Wam wszystkim dziękuję za te wszystkie pochwały ślubnego kompletu z poprzedniego posta - czuję się, jakbym dostała skrzydeł ;) cieszę się także z akceptacji nowego nagłówka :D

A dziś pozostanę w lekko ślubnych klimatach i pokażę Wam kolczyki, które wcale ślubne być nie muszą, ale są białe, a biały kolor kojarzy mi się ze śniegiem, ślubami i całkowitym brakiem praktyczności, jeśli chodzi o tekstylia ;-) Kolczyki powstały według instrukcji na rosyjskojęzycznej stronie (link). Nie czytam cyrylicy, ale myślę, że łatwo się połapać co i jak :)


Znowu biało na białym... mam nadzieję, że coś widać. Podobała mi się wersja z kryształkiem w  środku ale okazało się, że mam za małe kryształki :(

Pokażę Wam jeszcze jakiego owada złapałam u mnie na parapecie:


Pierwszy raz widziałam żywą modliszkę i to na wolności. Według Wikipedii modliszka zwyczajna żyje w Polsce na nielicznych stanowiskach w województwie lubelskim, jest pod ochroną. Owady te jednak umyśliły sobie kolonizację mojego rodzinnego miasta bo widziałam potem jeszcze dwa okazy i sporo osób też je widuje. Okaz ze zdjęcia miał ok 7 cm długości.

Nie jest to jedyne ciekawe zwierzę jakie ostatnio spotkałam - dziś przed południem wybrałam się na spacer kolo lasu i o mały włos nie nadepnęłam na żmiję! Miałam sporo szczęścia, zatrzymałam się 2 kroki przed nią, żeby podziwiać drzewa i wtedy gad, który prawdopodobnie spał na środku drogi, obudził się i zaczął zbierać do ewakuacji. Zauważyłam ją dopiero kiedy zaczęła się ruszać, gdyby nie to wlazłabym prosto na nią. Jak się domyślacie cały spacer gapiłam się pod nogi :D

3nereida, tak, mam bardzo długą szyję, ale też zdjęcie jest robione lekko z dołu co potęguje efekt wydłużenia ;)
Frywolna Galeria, w ogóle nie pomyślałam o Sisi, ale ostatnio rzeczywiście czytałam o niej trochę na blogach (np. tutaj) i oglądałam zdjęcia jej sukni i klejnotów. Pomysł na komplet powstał jednak dużo wcześniej, być może zdjęcia Sisi podświadomie zainspirowały mnie do wykończenia tego naszyjnika :D

Serdecznie witam dwie nowe obserwatorki, rozgośćcie się :-) Wszystkich starszych obserwatorów i odwiedzających pozdrawiam! Z braku internetu nadrobię zaległości w czytaniu Waszych blogów kiedy już wrócę z wypoczynku. Buźka!

Hi, today I've no time to translate because I'm on holiday. Sorry :(

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Ślubny komplet / Bridal set

Cześć wszystkim!
Przede wszystkim dziękuję za wszystkie komentarze - zaskoczył mnie pozytywny odzew pod poprzednim postem, zwłaszcza, że kolczyki są dość skromne. Dziękuję :***

Dziś postanowiłam zaszaleć i pokazać komplet, który powstawał dość długo i fotografował się jeszcze dłużej. Ale najbardziej wyjątkowe jest w nim to, że jest to komplet ślubny bo ja się raczej nie pcham w taką tematykę ;-) Od razu mówię - to nie dla mnie! w ogóle dla nikogo, bo zestaw powstał z potrzeby tworzenia a nie dla konkretnego odbiorcy :-)






Jak widać zrobiłam wiele różnych ujęć bo ciężko mi było uchwycić wygląd tego naszyjnika - białego na białym nie widać a na czarnym tle zdjęcia wychodziły niewyraźne (oprócz dużego zbliżenia). Wydaje mi się, że i tak najlepiej się prezentuje na ludziu (w roli modelki a zarazem fotografa moja skromna osoba :)). To właśnie problemy techniczne przy robieniu zdjęć skłoniły [zmusiły] mnie do przygotowania zdjęć na modelu, co nie jest takie proste kiedy się jednocześnie pozuje i fotografuje, o czym wspominałam dwa posty temu przy okazji motylowego naszyjnika.
Kolczyki nie doczekały się specjalnego zdjęcia bo to zwykłe Małgorzatki, które pokazywałam już w wielu odsłonach. Są dokładnie takie jak średnie rozetki w naszyjniku. 
Jestem bardzo zadowolona z tego kompletu - do tego stopnia, że byłabym skłonna założyć go na własny ślub :D

Na koniec coś o czym zapomniałam ostatnio - kolorowe paznokcie, powiem nieskromnie, że całkiem udane ;-) Wytrzymały 5 dni, zniszczyło je pływanie w basenie. Kusi mnie, żeby zrobić sobie coś takiego ale na niebiesko, zobaczymy.... :D


Mam nadzieję, że zauważyłyście nowy wygląd bloga? Wczoraj dostałam nagłej weny i zmajstrowałam sobie taki nagłówek z logo. Nie jest to może jakiś wielki szał, ale jestem z siebie dumna :) Wydaje mi się, że teraz jest o wiele lepiej, jak myślicie?

Pozdrawiam serdecznie!


Hello!
First of all, thank you for all positive comments about earrings I showed last time. I was very surprised that you liked such simple jewellery :-)

For today I have something big - a bridal set. Not for me or anyone, just from the need of tatting.
I made lots of photos because necklace was difficult to photo - white one at the white background was invisible and at the black background photos were fuzzy. In my opinion the finest photo is the first one - with me as a model :)
Earrings don't have special photo because is my old, basic Małgorzatki pattern (like medium rosette in necklace).
I'm very proud of this set - I think I could wear it on my own wedding :-)

Last time I wanted to show you my nailstyle also, but I forgot :-)

I hope that you noticed new heading on my blog? I've made it yeaterevening. It's not very sensational but I'm proud of myself :) I think this heading is much better then old one, what do you think?

Greetings!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Ciąg dalszy zieleni / Continuation in green

Witajcie!
Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim postem - motyl poczuł się dowartościowany i powiedział:
- Jestem taki fajny a ty mi nawet kolczyków nie dorobisz?!
- A niech ci będzie, robaku uprzykrzony. - odparłam i nawinęłam następną porcję zielonej nici.

Tym sposobem powstały dwie pary zielonych kolczyków - pierwsze były liście wg tego wzoru. Bardzo efektowny i fajnie rozpisany motyw, jednak jedyne co ma wspólnego z moim motylem to nici. Wzór dla porządku opisuję jako Anita, jeszcze do niego wrócę ;-)


Drugie zdecydowanie mocniej nawiązują do "Morfo" - są bardziej przestrzenne i zawierają te same koraliki.


Pierwotnie miałam inną koncepcję, jednak ilość koralików wydała mi się przytłaczająca i wybrałam wersję bardziej "rogatą" :)


Myślę, że ten model lepiej pasuje do naszyjnika, co nie zmienia faktu, że te kolczyki średnio mi się podobają, zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie te pierwsze. Ale obietnica spełniona, Morfo może sobie spadać do szkatułki, to wszystko przez niego ;D

Idę sobie zrobić większy prezenter do kolczyków bo ten mały strasznie mi się pcha w kadr :-)

Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających i komentujących!


Hello!
Thank you for your positive opinions of my butterfly necklace. Morfo was so proud of himself that he asked me to do some suitable earrings. 

First pair I've done with this pattern - it's very nice and well planned, but the only thing connecting this earrings (which I've called Anita) with Morfo is thread.

The second pair has more in common with necklace - thread, beads and spatial shape. My first idea was different (left one) but it was too many beads in my opinion so I prefered right one. I think this earrings suits better to Morfo, but I'm not very satisfied with them after all - I like Anita earrings more.

I'm going to make bigger earrings presenter, this one is difficult to photo :)

Greetings!

wtorek, 4 sierpnia 2015

Motyl "Morfo" / "Morfo" butterfly

Witam!

Ostatnio jakby mało frywolitek pokazuje się na blogu. Czas najwyższy to zmienić! 
Pokusiłam się ostatnio o wykonanie motyla 3D wg wzoru, który zamieściła w grupie fejsbukowej Barbara Słodka (post z 25.07.2015, może komuś to pomoże znaleźć ;)). Wzór jest autorstwa Angeli Gambka, nazywa się "Morfo". 
Użyłam zgniłozielonych tureckich nici, drobnicy stalowej i trupio-żółtej, stalowych "perełek", jadelitu (?) i kryształków FP.Zaczęłam trochę bez planu bo nie wierzyłam, że się uda, wzory przestrzenne nie są moją specjalnością. Przy okazji trochę zmieniłam wzór tak na czuja, ale nieznacznie ;-)




Motyl o dziwo się udał i aż się prosił, żeby go zagospodarować. Ostatecznie został naszyjnikiem, o tyle śmiesznym, że zapinanym z przodu (żegnajcie wyrwane włosy!). Łańcuszek, który miałam w zapasach może nie jest za krótki, ale zdecydowanie na styk, czas uzupełnić zapasy bo łańcuszki są tym, co lubię i jakoś zawsze dobrze mi się komponują :D
I jeszcze na mnie:


Ciężko jest samej sobie zrobić zdjęcie, które dobrze złapie ostrość, odpowiednie światło i tło, na którym nie uchwyci się żadnego pokojowego grata, oraz na którym nie będzie widać dodatkowego podbródka, który systematycznie zwiększa swoją objętość ;/ Zeszło mi z tym sporo czasu ale mam nadzieję, że było warto, bo nie był to jedyny obiekt na tej selfi-pseudo-sesji. Ale to już temat na kolejnego posta :-)

Cieszę się, że do mnie zaglądacie. Pozdrawiam Was wszystkie/ch serdecznie!

Hello!

Last time I didn't show much of my tatting, it's time to change it!
Pattern for this butterfly was published 21 July 2015 on facebook tatting group by Barbara Słodka. An autor of this lovely pattern, called "Morfo", is Angela Gambka.

I haven't belived I'm able to do it because 3-D tatting is not my speciality, but I did it. I changed this pattern a bit. Butterfly is very nice, I wanted to use it so I made a simple, short neckle, which is closing in front (good bye demaged hair!)

I'm happy with all visits and comments. Greetings!

środa, 29 lipca 2015

Neonowa broszka / Neon brooch

Witam!

Dziś dla odmiany troszkę sutaszu. Broszka powstała wcześniej, zapodziałam ją i znalazłam całkiem niedawno. Została zrobiona w szczególnym celu - do zapięcia bluzy/marynarki we wściekle żółtym kolorze. Neonowy, żółty sznurek okazał się pasować doskonale, do tego klasycznie - czerń, prosty wzór i gotowe.



A tak to mniej więcej wygląda z bluzomarynarką:



Zdjęcia wyszły marnie, ale kolor to po prostu żółć odblaskowej kamizelki. Byłaby świetna na rower, ale nie jeżdżę bo nie lubię. Bluza kosztowała mnie cały 1 zet :D plus podszycie brzegów, bo naprawdę partacza to robota, ale za taką kasę jestem skłonna wybaczyć ;D

Bluza jest oczywiście ze szmateksu (zwanego także lumpeksem, second-handem [tak chamerykańsko ;D], ciucholandem itp.). Mam mnóstwo fajnych ciuchów ze szmateksu, ostatnio jednak mam szlaban na "łowy" bo za dużo już tych ciuchów, choć pewnie wiele osób uznałoby moją szafę za malutką. A wy kupujecie używane ubrania? :-)

Serdecznie pozdrawiam!

Hello!

I had made this brooch some time ago, lost it and found. I've made it to button up my neon-yellow jacket. It suits perfectly. 

Photos are bad but it's colour like reflective vest. It'll be nice to bike riding but I don't like this sport.

Greetings!

czwartek, 23 lipca 2015

Druty, frywolitki i kłaki / Wire, tatting and hair

Witam, witam!

Upały dają się we znaki, ale ja dobrze się czuję przy takiej pogodzie. Nawet wpadło mi do głowy kilka fajnych pomysłów :D ale o tym innym razem.

Na dziś przygotowałam kolejny druciany twór - kolczyki z wyklepanego drutu ogrodowego, samodzielnie skręconych kółeczek z tegoż surowca i kamieni, które kupiłam tak dawno, że już nie pamiętam nazwy :(( to mogą być turkusy, ale nie jestem pewna, macie jakieś pomysły?

"Ramka" nie jest symetryczna ale dzięki temu wygląda bardziej... hmm... jak jakieś średniowieczne rzemiosło :D niezbyt wprawnego majstra ;) mi taki efekt się podoba. Podoba mi się też, że te kamienie tak zacnie się tu wkomponowały, bo czekały na swój wielki dzień naprawdę długo. Jedno co mnie w nich trochę razi to bigle - niby też w kolorze srebrnym, ale odcień widocznie różni się od drutu, na zdjęciu wydaje się wręcz złotawy. Rozważę znalezienie innych bigli albo poczekam, możliwe, że te pociemnieją, tak się czasem dzieje.

Przy okazji pokażę Wam również kopię wisiorka, który zostawiłam u koleżanki za granicą i już na pewno go nie odzyskam. Nici to czarna Aida, koraliki trochę się różnią od poprzednich, ale niewiele. Wzór znalazłam dawno temu w czeluściach internetu, niestety nie wiem, kto jest jego autorem :(

Trochę rozjaśniłam zdjęcie, żeby lepiej było widać wzór. 

Pozdrawiam Was wszystkie/ch ciepło w ten upalny dzień, do następnego razu!

A na sam koniec jeszcze koci bonus czyli efekty dzisiejszego czesania (tak, to są kłaki z czarnego kota):



Hello!
For today I have another wire wrapping thing - earrings, which are maybe not very symmetric but I like this medieval effect :-) I seized the opportunity to use this nice stones, probably turquises, which I had bought years ago.

Another thing is tatting pendant, a copy of my favourite, old pendant, which I had left abroad in my friend's house. It's pattern from the internet but I can't find who is it's author.

And at the end an effect of todays cat combing :-)

See you next time!