środa, 29 sierpnia 2012

Nie chce mi się...

Dzisiejszy dzień to jedno wielkie "nie chce mi się" albo raczej "nie chcem ale muszem" :) Czasu mało, pracy dużo, ale przynajmniej już widać koniec. I jak to zwykle bywa przy braku czasu, mam natłok świetnych pomysłów na robótki, zwłaszcza na sutasze. Niestety, do piątku muszę przygotować coś ekstra na prezent w ilości sztuk 2, a pomysły mam same takie awangardowe, nie dla eleganckich Pań, do których mają trafić :/

Było decu, było szycie/haft to teraz chyba czas na jakąś frywolitkę :) Kolczyki - kwiatki, takie zwykłe, najzwyklejsze, z odrobiną zieleni. Jakiś czas temu miałam ochotę zrobić właśnie coś takiego prostego i uniwersalnego.


Tak, wiem, że białe na białym słabo widać, ale na ciemnym tle za nic na świecie nie chciało wyjść :/ Ech, chciałabym umieć robić piękne zdjęcia swoim pracom... Nie ma gdzieś czasem jakichś wskazówek na ten temat??? Jeśli coś wiecie, piszcie!

Dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się niezmiernie, że jest ktoś komu chce się tu zaglądać, czytać, komentować... Duża buźka dla Was :*

wtorek, 28 sierpnia 2012

Panieńskie prześcieradło

Pokażę dziś pracę o której niedawno wspomniałam, bo robiła mi za tło do innych zdjęć. Dziś to ono jest na pierwszym planie - prześcieradło. Niby nic, zwykłe białe prześcieradło, ale tak naprawdę jest jedyne w swoim rodzaju :D A dlaczego? Bo uszyłam je własnoręcznie bez użycia maszyny. Dziwne, prawda? Najwyraźniej mi odbiło, ale zacznijmy od początku. Przeglądając z mamą stare rzeczy znalazłyśmy dwa duże płaty materiału do haftu krzyżykowego (tak twierdzi mama, ja się nie znam). Nie wiem, jak to się nazywa, kanwa kojarzy mi się ze sztywną tkaniną z dużymi otworkami. Ten materiał jest przyjemny w dotyku i miękki, ponadto dziurki są maleńkie, można by w ogóle pominąć ich istnienie. Mama stwierdziła "kto teraz będzie haftował? możnaby prześcieradło zrobić, ale za wąskie...". Dla mamy może za wąskie, ale na moje 1-osobowe łóżko w sam raz! Zabrałam więc do siebie 1 kawałek materiału na próbę, a że nie mam maszyny do szycia (choć mam nadzieję się dorobić) to obszyłam ręcznie. Na szczęście tylko krótsze boki bo brzeg tkaniny jest fabryczny :) A skąd się wziął haft? Otóż znalazłyśmy też stare ścierki, wiecie, z takiego przedwojennego, praktycznie niezniszczalnego materiału. Na jednej było wyhaftowane "EM" czyli panieńskie inicjały mojej babci! Czyli ścierka datowana jest najpóźniej na lata 50, a niewykluczone, że jest sprzed wojny. Strasznie mi się podoba ten zapomniany już zwyczaj "opisywania" tego typu szmat (ścierki, pościel, nie wiem co jeszcze), to taka fajna pamiątka, zwłaszcza jak ktoś młody znajduje taki "antyk" i dzięki temu wie jak bardzo jest on stary. Dlatego dla potomnych postanowiłam ozdobić właśnie w ten sposób moje prześcieradło. AZ to właśnie moje inicjały, od których, jak byćmoże się domyślacie, wziął swoją nazwę mój blog :-)



Wzór z internetu. Materiał okazał się bardzo przyjazny do haftu. To moje pierwsze xxx prezentowane na blogu :) może mało okazałe, ale zostało mi jeszcze trochę tego materiału (był za długi) i planuję wykorzystać go do wyhaftowania jakiegoś obrazka, tylko muszę mieć więcej czasu, bo na razie z tym skąpo.

Ach, rozpisałam się dziś, mam nadzieję, że post nie był zbyt nudny. Ostatnio wrzucam prace wykonywane w różnych technikach, żeby było ciekawiej.

A poza twórczością chciałam poruszyć pewną sprawę, która bardzo mnie wczoraj zaskoczyła (niezbyt mile). Otóż jak byćmoże wiecie jestem raczej na bakier z komputerem. Do tej pory byłam przekonana, że jeśli dodam jakiś blog do mojej listy (tej z boku, po lewej) to jestem też jego obserwatorem (no przecież tam zaglądam!). Wczoraj odkryłam, że działa to zupełnie inaczej, że lista to jedno, a obserwowanie to co innego. Dlatego biję się w pierś za wszystkie Candy dla obserwatorów, w których brałam udział, a także wobec wszystkich, których blogi są mi miłe. Zwłaszcza wstyd mi wobec moich obserwatorów - odwiedzałam i odwiedzam Wasze blogi. Natychmiast nadrabiam to uchybienie i dołączam, teraz już pełną gębą, do grona Waszych publicznych obserwatorów. Gdyby jakiś blog uszedł przypadkiem mojej uwagi, nie krępujcie się do mnie napisać!

niedziela, 26 sierpnia 2012

Kartoflom też się należy

Miałam dziś wrzucić jakąś pracę z ostatniego miesiąca gdy nagle uzmysłowiłam sobie, że od miesięcy nie pochwaliłam się jednym z pierwszych dekupażowych projektów i jak dotąd największym. Oto jest stołeczek kuchenny, którego używamy zwykle podczas obierania ziemniaczków. Kiedyś był bez koloru, z namalowanym zajączkiem na środku i plamkami po bokach. Jest stary jak świat, dostałam go od taty w dzieciństwie. Postanowiłam go odświeżyć, a właściwie całkowicie przerobić. Strasznie się napracowałam żeby zszorować resztki zajączka szlifierką, ale i tak do końca się nie udało. Cały stołek zamalowałam na biało i dodałam dekupażowe motywy ludowe.



Stołek ma wiele wad: po pierwsze nie najlepszym pomysłem było naklejanie serwetki z beżowym tłem na śnieżnobiałą powierzchnię, po drugie lakier do podłóg, który zastosowałam tak mocno wżarł się w powierzchnię, że "wessał" farbę w głąb blatu i uwydatnił zamalowane pozostałości czerwonej farby, których nie udało mi się zeszlifować, po trzecie albo stołek był strasznie brudny kiedy go ostatnio widziałam, albo lakier żółknie, po czwarte ze względu na to, że tego lakieru lepiej nie wdychać, lakierowałam stołek w garażu i zostawiłam tam na noc, a noc była wietrzna i nawiało mnóstwo paproszków, które poprzyklejały się do schnącego lakieru :/
Jednym słowem poniosłam porażkę, choć na zdjęciach nie widać większości wad i nie wpływają one na funkcjonalność. Pocieszam się, że stołek nie może być już brzydszy niż był, z resztą... ziemniakom i tak wszystko jedno!

PS. psioczę, narzekam, ale tak naprawdę to stołeczek mi się podoba :-)

piątek, 24 sierpnia 2012

Agnieszki

Jeszcze raz spróbuję wrzucić zdjęcia kolczyków, które miałam pokazać wczoraj, ale mi się nie udało (problemy techniczne).


No i proszę, udało się! Nie wiem, co to się wczoraj działo, że Blogger nie działał tak jak powinien, ale cieszę się, że już jest ok.
Wzór już znany - Agnieszka z pikotkami. Kolor to głęboka, ciemna zieleń - bardzo oryginalny. Łezki mają podobny kolor, ale są przejrzyste. Wyszły trochę jaśniejsze niż są naprawdę bo musiałam trochę doświetlić zdjęcie. Nici nieznane, jakieś przedpotopowe z pobabcinych zbiorów, ale naprawdę świetne do frywolitek.
Za tło robi nowe-stare prześcieradło, czyli materiał, który dostał nowe życie właśnie jako prześcieradło. Swoją drogą strasznie zmięte ;P Ale o tym opowiem innym razem, bo prześcieradło nie jest jeszcze na 100% wykończone (czyli czeka na zdobienie :)).
Pozdrawiam wszystkich tuzaglądaczy!

czwartek, 23 sierpnia 2012

Wracamy do szarej rzeczywistości

Podsumowując wczorajszego posta, podczas mojej długiej nieobecności oglądalność mojego bloga z oczywistych przyczyn spadła niemal do zera. I wcale się nie dziwię. Trochę się obawiałam, że po tak długiej ciszy nikomu nie będzie się chciało tu zajrzeć, ale na szczęście tak nie było. Dzisiejsza statystyka podniosła mnie na duchu i tym chętniej piszę dzisiejszego, zwykłego już posta.

Chciałam pokazać frywolitkowe kolczyki, ale obawiam się, że nic z tego. Nie wiem co się dzieje ale zdjęcia mi się nie wysyłają do albumu Picasa :/ mam dziwne wrażenie, że to przez tego głupiego Google+ :/:/:/ zauważyłam, że sporo osób go nie lubi i chyba już wiem dlaczego :(

Spróbuję z czymś innym.




Udało się, ale niestety tylko z komputera :/ dlatego zdjęcia mają kiepskie kolory i nie są podpisane, wybaczcie :/ A teraz wyjaśniam: to jest słoiczek po maśle do ciała z minerałami z morza martwego firmy Avon (świetny kosmetyk, polecam!). Masło oczywiście wysmarowałam a czapeczkę słoika ozdobiłam różanym dekupażem. Łatwo nie było bo mimo iż malowałam etykietę to farba jakoś zupełnie nie chciała się porządnie trzymać - możnaby ją zeskrobać paznokciem :/ Ale ja się uparłam, zamalowałam, przykleiłam słodkie różyczki i zasmarowałam  całość klejem do deku, żeby się trzymało. Żeby efekt był jeszcze bardziej retro, chciałam postarzyć czapeczkę lakierem do spękań i patyną, ale się nie udało - lakier nie popękał! To raczej moja wina, bo trochę za długo czekałam z nałożeniem drugiego składnika. Wcześniej używałam tego lakieru i spękania się udawały. Cóż, muszę pogodzić się z porażką, ale nie jest tak źle, przynajmniej ten lakier tworzy porządną powłokę, która, mam nadzieję, utrwali moje deku.

A skoro już jestem przy tym temacie, to zapytam Was o coś, o czym myślałam już od dłuższego czasu: jakiego lakieru używacie do pokrywania dekupaży? Ja kupiłam lakier w spreju do obrazów akrylowych (ten do deku był 2 razy droższy, a pani powiedziała, że to najprawdopodobniej prawie taki sam), tyle, że nie jestem z niego zadowolona bo niby wysycha szybko ale nawet po dłuższym czasie mam wrażenie, że powierzchnia się "lepi". Możecie mi polecić coś sprawdzonego???

środa, 22 sierpnia 2012

Żyję :)

Witajcie po ponad miesięcznej przerwie. Tytuł posta nieco dwuznaczny bo nie tylko nie "umarłam" w życiu blogowym, ale w prywatnym żyję pełnią życia, można powiedzieć :) Jednym słowem wakacje w pełni, chyba najlepsze w moim skromnym życiu. I właśnie dlatego dziś pomęczę Was chwalipięctwem gdzie to ja nie byłam, czego nie robiłam ;D musicie mi wybaczyć, robótki także wkrótce się pojawią.

Zacznę od tego, że pierwszy raz w życiu wyjechałam w tym roku za granicę, co było dla mnie dużym przeżyciem. Spędziłam w pociągach przerażającą ilość godzin, zwiedziłam 4 europejskie stolice i trochę pomniejszych lecz nie mniej interesujących miast i miasteczek. Zrobiłam setki zdjęć z których pokaże kilka moim zdaniem najlepszych, żeby nie zamęczać tych, którzy podejmą się przeczytania tego posta w całości ;p
Oto mój Eurotrip 2012 :)

Praga





Wiedeń



Bratysława



Berlin


A na koniec zachód słońca nad Bałtykiem :)


Trudno wybrać kilka zdjęć spośród tak wielu. Dla mnie każde miejsce i widok były niezapomniane. Na dwóch spośród tych zdjęć nawet jestem ja, we własnej osobie (wiem, że prawie mnie nie widać, ale nie chcę się zanadto pokazywać :)), a ta mała osóbka na moich rękach to córeczka koleżanki.
W ogóle to muszę wyznać, że strasznie długo zabierałam się za napisanie tego posta, może wybieranie zdjęć tak mnie przytłoczyło. Ale chciałam podzielić się z Wami tym wspaniale spędzonym czasem :)

Robótki, których nazbierało się przez ten czas będę systematycznie pokazywać. Początek już niebawem bo bardziej mnie ręce świerzbią, żeby się pochwalić frywolitkami, niż zdjęciami, których większości z Was i tak nie będzie się chciało oglądać :) 3majcie się ciepło!