wtorek, 28 sierpnia 2012

Panieńskie prześcieradło

Pokażę dziś pracę o której niedawno wspomniałam, bo robiła mi za tło do innych zdjęć. Dziś to ono jest na pierwszym planie - prześcieradło. Niby nic, zwykłe białe prześcieradło, ale tak naprawdę jest jedyne w swoim rodzaju :D A dlaczego? Bo uszyłam je własnoręcznie bez użycia maszyny. Dziwne, prawda? Najwyraźniej mi odbiło, ale zacznijmy od początku. Przeglądając z mamą stare rzeczy znalazłyśmy dwa duże płaty materiału do haftu krzyżykowego (tak twierdzi mama, ja się nie znam). Nie wiem, jak to się nazywa, kanwa kojarzy mi się ze sztywną tkaniną z dużymi otworkami. Ten materiał jest przyjemny w dotyku i miękki, ponadto dziurki są maleńkie, można by w ogóle pominąć ich istnienie. Mama stwierdziła "kto teraz będzie haftował? możnaby prześcieradło zrobić, ale za wąskie...". Dla mamy może za wąskie, ale na moje 1-osobowe łóżko w sam raz! Zabrałam więc do siebie 1 kawałek materiału na próbę, a że nie mam maszyny do szycia (choć mam nadzieję się dorobić) to obszyłam ręcznie. Na szczęście tylko krótsze boki bo brzeg tkaniny jest fabryczny :) A skąd się wziął haft? Otóż znalazłyśmy też stare ścierki, wiecie, z takiego przedwojennego, praktycznie niezniszczalnego materiału. Na jednej było wyhaftowane "EM" czyli panieńskie inicjały mojej babci! Czyli ścierka datowana jest najpóźniej na lata 50, a niewykluczone, że jest sprzed wojny. Strasznie mi się podoba ten zapomniany już zwyczaj "opisywania" tego typu szmat (ścierki, pościel, nie wiem co jeszcze), to taka fajna pamiątka, zwłaszcza jak ktoś młody znajduje taki "antyk" i dzięki temu wie jak bardzo jest on stary. Dlatego dla potomnych postanowiłam ozdobić właśnie w ten sposób moje prześcieradło. AZ to właśnie moje inicjały, od których, jak byćmoże się domyślacie, wziął swoją nazwę mój blog :-)



Wzór z internetu. Materiał okazał się bardzo przyjazny do haftu. To moje pierwsze xxx prezentowane na blogu :) może mało okazałe, ale zostało mi jeszcze trochę tego materiału (był za długi) i planuję wykorzystać go do wyhaftowania jakiegoś obrazka, tylko muszę mieć więcej czasu, bo na razie z tym skąpo.

Ach, rozpisałam się dziś, mam nadzieję, że post nie był zbyt nudny. Ostatnio wrzucam prace wykonywane w różnych technikach, żeby było ciekawiej.

A poza twórczością chciałam poruszyć pewną sprawę, która bardzo mnie wczoraj zaskoczyła (niezbyt mile). Otóż jak byćmoże wiecie jestem raczej na bakier z komputerem. Do tej pory byłam przekonana, że jeśli dodam jakiś blog do mojej listy (tej z boku, po lewej) to jestem też jego obserwatorem (no przecież tam zaglądam!). Wczoraj odkryłam, że działa to zupełnie inaczej, że lista to jedno, a obserwowanie to co innego. Dlatego biję się w pierś za wszystkie Candy dla obserwatorów, w których brałam udział, a także wobec wszystkich, których blogi są mi miłe. Zwłaszcza wstyd mi wobec moich obserwatorów - odwiedzałam i odwiedzam Wasze blogi. Natychmiast nadrabiam to uchybienie i dołączam, teraz już pełną gębą, do grona Waszych publicznych obserwatorów. Gdyby jakiś blog uszedł przypadkiem mojej uwagi, nie krępujcie się do mnie napisać!

2 komentarze:

  1. JA chyba też jestem blondynka i chyba robiłam podobnie jak Ty.Człowiek uczy się całe życie..a i nie dawno też odkryłam podobną historię z moimi inicjałami.Jednyne co haftowałam to imiona chłopcom na szatkach do chrztu-też fajna pamiątka...pozdrawiam...ale nadrabiasz zaległości co rusz to nowy post;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne, ręczne obszycie podziwiam Cię zwłaszcza przy braku czasu.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!