środa, 24 kwietnia 2013

Nowe szaty krzesła

Nadszedł czas na wspomnianą przeze mnie nowość - ubranko na krzesło :) A było to tak: chciałam zrobić narzutę z kwadratów, ale nie starczyło mi cierpliwości (miałam już 2/3) no i w międzyczasie wymieniłam łóżko na większe, co dodatkowo mnie zdemotywowało. Poza tym w trakcie stwierdziłam, że kiepsko dobrałam kolory :/ I kwadraty zasiliły dno szafy. Ostatnio wyjęłam je, przejrzałam, przeliczyłam i porzuciłam myśl o narzucie (przynajmniej na razie). Z wybranych kwadratów powstało planowane z dawna okrycie na stare, brzydkie, zapadnięte krzesło. Teraz wygląda lepiej :) Ubranko ładnie komponuje się z poduszką - poddupniczkiem, którą ostatnio kupiłam (jako, że siedzisko zapadnięte). Jestem zadowolona :)





Kolory to lawendowy i ciepła śliwka - zdjęcia trochę je zniekształciły. Zszywanie szydełkiem poszło mi bardzo sprawnie - w jeden wieczór okrycie było gotowe :) najgorsze jest zawsze wciąganie tylu nitek, ale nie bawiłam się w "wielką sztukę" tylko wciągnęłam je "żeby było" i to mi wystarcza.
Ah! robiłam bez wcześniejszych pomiarów - to, że akurat pasuje jak znalazł to kwestia przypadku :)

Dotarła też do mnie ostatnio paczuszka od Kasi. Wygrałam drugą nagrodę w jej Candy, z czego bardzo się cieszę :) W kopercie był romantyczny, dekupażowy słoiczek i nie mniej romantyczny naszyjnik z haftem wstążeczkowym - od dawna podziwiałam tą technikę.





Jeszcze nie wiem, co będę trzymać w słoiczku, ale już wiem, do której bluzki będzie mi pasował ten uroczy naszyjnik ;) oprócz tego były jeszcze herbatki i kapuczino :) Jeszcze raz dziękuję, Kasiu :*

Dostałam też wyróżnienie od Iwony, za które również serdecznie dziękuję! Coś ostatnio posypały mi się te wyróżnienia na głowę :D Nie wyróżnię kolejnych blogów bo nie lubię ;P

Trzymajcie się ciepło, kochane!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Delikatne kolory

Żeby nie zanudzić swetrami tych, których ten temat nie interesuje pokażę dziś coś z sutaszu. Pierwsza praca to kolczyki Marta, tyle, że w trochę zmienionym układzie kolorów. Bardzo przypasował mi ten projekt - niby dwa kolory sznurka, a efekty wychodzą ciekawe :) kolory prosto z wystaw sklepowych - blady róż i jasna zieleń (mięta?). Podoba mi się to połączenie kolorów, choć sama raczej nie założę :)


Kolejna rzecz to druga odsłona wisiora, który ochrzciłyście w komentarzach "pawim ogonem" :) tyn razem paw prawie-albinos, czyli odcienie beżu. Jak Wam się podoba taka wersja kolorystyczna?


Poza tym dostałam dwa wyróżnienia. Pierwsze od Magdy.
Zasady:
1. Podziękować.
2. Wkleić banerek.
3. Napisać 7 faktów o sobie.
4. Nominować 15 blogów.

 Oczywiście bardzo dziękuję za to wyróżnienie, jest mi bardzo miło :)

 

 7 faktów o mnie:
1. Nienawidzę przedmiotów bezużytecznych. Na czele mojej listy znajdują się świeczki zapachowe i kadzidełka - zbędne, brzydkie i śmierdzi.
2. Lubię kwiaty doniczkowe, ale te niezwisające. Aktualnie mam trzy - zrosłolistną paproć (Maciek) i dwie małe, jeszcze nierozsadzone roślinki - drzewko szczęścia i jedną dziwną, trudną do opisania. Jak w końcu rozsadzę moje "bobaski" to też dostaną swoje imiona :)
3. Staram się ograniczać spożycie słodyczy. Nie odchudzam się, ale próbuję dbać o zdrowie. Całkowicie rezygnować nie zamierzam, ale staram się trochę odzwyczaić. Zjadanie tabliczki czekolady na raz jest trochę niezdrowe i zdecydowanie nieekonomiczne ;)
4. Niektórzy znajomi nazywają mnie pieszczotliwie "żydem" (urocze, nieprawdaż? ;D) bo jestem oszczędna, czasem do przesady. Jest w tym sporo prawdy - zawsze oszczędzam, czasem na coś konkretnego ale jak już odłożę, to zwykle dochodzę do wniosku, że jednak tego nie chcę.
5. Mam wiele marzeń, niektóre zupełnie bajkowe. Chowam się w nich żeby się zregenerować.
6. Jestem feministką! I nie wstydzę się tego "brzydkiego słowa na f". A to wcale nie znaczy, że chcę zabijać nienarodzone dzieci i starych ludzi. Nikogo nie chcę zabijać. Za to sprzeciwiam się dyskryminacji ze względu na płeć (mówię ogólnie bo mężczyzn też się dyskryminuje). Dobra, bez polityki :)
7. Mam potworną słabość do sukienek. Na co dzień noszę spodnie, ale mam sporo kiecek, których używam głównie w wakacje. To bardzo praktyczne - jeden ciuch i gotowe, nie trzeba się zastanawiać czy bluzka pasuje do spódnicy. Mam nadzieję, że jak będę sławna i bogata ;P to będę nosić sukienki o wiele częściej i o wszystkich porach roku. Bo sukienka to jest coś, w czym każdy babiszon może wyglądać dobrze, tylko trzeba dobrać fason. Spodnie są wygodne, ale nudne - sukienki i spódnice przyciągają uwagę :)

Drugie wyróżnienie dostałam od turkusowo. Również bardzo dziękuję :*
Zasady:

Pytania i odpowiedzi:
1. Piekło czy niebo? - yyy... ziemniak? ;D
2. Jaką biżuterię nosisz najchętniej?
Najbardziej lubię lekką, praktyczną i wygodną. Na co dzień noszę tylko kolczyki, zwykle proste, niezbyt duże lub całkiem małe. Na spotkania towarzyskie staram się trochę bardziej :) choć nie zakładam ozdób, które mnie drażnią, krępują lub w inny sposób dają o sobie znać.
3. Dobra książka czy dobry film? 
Wszystko dobre co dobre :) Najczęściej wybieram film bo mogę jednocześnie oglądać i robótkować, ale jak nie mam weny to książka bywa wysoce wskazana. Aktualnie przerabiam sagę o wiedźminie Sapkowskiego. Poza tym filmy, które większość ludzi uważa za "dobre" czyli mądre i głębokie dla mnie są "beznadziejne" czyli paskudne i dołujące. Film musi być pozytywny!
4.  Złoto czy srebro a może platyna?
Srebro. W biżuterii srebro, w odzieży srebro (jeśli już musi się coś świecić). Na złoto czuję się za młoda, choć to w zasadzie tylko mój wymysł.
5. Co Cię nabardziej kręci?
Hahaha! Przyszły mi do głowy same bezeceństwa ;P
6. Kawa czy herbata?
Herbata, kawy nie piję.
7. Która pora roku sprawia Ci najwięcej radochy?
W miarę wczesna wiosna, czyli to co mamy teraz za oknem - nie za ciepło, nie za zimno, słońce, zielone trawniki, małe kwiatuszki...
8. Jak byś miała jechać na bezludną wyspę co byś ze sobą zabrała?
Na pewno całe mnóstwo rzeczy przydatnych z różnych prozaicznych sytuacjach. Długo by wymieniać. Jednej rzeczy nie zabrałabym na pewno - maszynki, golarki ani żadnej rzeczy służącej do depilacji!
9. Ulubiona muzyka?
Nie jestem miłośnikiem muzyki. Najbardziej lubię muzykę taneczną, czyli bardzo różną.
10. Ulubiony kolor to...
Niebieski. A konkretnie szafirowy.
11. Blog jest dla mnie...
Drugim życiem i środkiem artystycznego wyżycia. A także miejscem spotkań z ludźmi podobnymi do mnie :)

Nie lubię nominować, więc tego nie zrobię. Wszystkie jesteście wyjątkowe (a raczej wszyscy bo "męskie" blogi też odwiedzam, konkretnie aż dwa :))

Siedziałam dziś po południu nad rzeką i słuchałam muzyki z komórki. Urocze popołudnie tyle, że na wieczór złapał mnie za krzyże straszny ból i ledwo poruszam prawą nogą. Czyżbym przewiała sobie korzonki?

Trzymajcie się ciepło i zdrowo!

czwartek, 18 kwietnia 2013

I jeszcze jeden...

Swejter! To na razie ostatni, nie mam więcej zdjęć. Ale mam więcej swetrów, także cierpliwości ;D
Ten oto powstawał bardzo, bardzo długo. Był już niemal gotów, ale straciłam cierpliwość i wtrąciłam go na roczną odsiadkę do tapczana. Kiedy go wyjęłam celem dokończenia, okazało się, że nie potrafię już tak luźno dziergać. Musiałam spruć i robić od nowa, tyle, że przynajmniej miałam wzór.
Sweter jest zrobiony ze starego, ohydnego swetra, który kupiłam kiedyś właśnie dla pięknej włóczki (4,5zł). Było to jeszcze zanim kolor miętowy stał się absurdalnie modny. Teraz mam więc prawie-modny sweterek ;p Robiłam wzorem kosteczek, bardzo wdzięcznie się robi, choć chyba wolę warkocze.



 Generalnie to jestem zadowolona z moich swetrów, choć stale wychodzą krótsze niż zaplanowałam. niby jak mierzę i liczę to jest ok, a po zszyciu zawsze krótsze! Ten swejter miał być dłuższy i dekolt też dłuższy, a wyszło zupełnie przeciętnie. Cóż, najważniejsze, że pasuje :)

Chwilowo skończyły mi się zdjęcia, mam nadzieję, że uda mi się zrobić jakąś "sesję" w najbliższym czasie, zwłaszcza, że uskuteczniłam pewien z dawna planowany obiekt ;) coś czego tu jeszcze nie było. Nic więcej nie powiem!
Wena nadal leniwa...

Skleroza nie boli - 500 komentarz napisała KasiaN. Gratuluję!
Czekam na adres i sugestie co do "niespodzianki" ;)

ach, zapomniałabym! Gdyby którąś z Was interesowały wzory na serwetki robione na drutach, to mogę udostępnić materiały na życzenie. Jakby coś piszcie na maila!
Pozdrawiam!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Pulower

I znowu sweter :) Narobiłam zdjęć i teraz będą same swetry ;P Żartuję, aż tyle tego nie ma ale co mam to zamierzam w końcu pokazać. Dziś będzie mój ukochany pulower przerobiony ze starego swetra, zrobionego przez babcię F. - aż żal było go pruć, zrobiony jak na maszynie. W każdym razie sweter był mały, a ja jestem duża ;) więc wystarczyło tylko na pulower z głupim rękawkiem. Jest wyjątkowy gdyż zwykle najbardziej lubię swetry, nad którymi najwięcej się naklęłam. Ten o dziwo poszedł gładko. Miałam kłopot tylko z kołnierzem szalowym bo nie robiłam go nigdy i nie miałam żadnego przepisu, mama nie umie bo nie lubi a babcie już mi nie pomogą, ale w końcu się udało.




 Strasznie lubię takie swetry z krótkim rękawem. Wcześniej nazwałam go "głupim" i to całkiem umyślnie - jakoś tak się przyjęło, że tak z mamą nazywamy takie małe rękawki :) Wzór opracowałam sama i jestem z niego bardzo dumna. Dałam się też namówić mamie na zrobienie go "na prosto" czyli bez wcięcia w talii. Praktycznie zawsze robię wcięcie, bo jedną z nielicznych zalet mojej pokracznej figury jest szczupła talia i dlatego nie chowam jej w luźnych ciuchach (tak, obnoszę się z tym atutem z całą bezczelnością ;)). W każdym razie dzięki licznym warkoczom sweter sam się układa jak należy - łatwa robota i dobry efekt, to lubię :)

A teraz z innej beczki. Dawno, dawno temu postanowiłam, że osoba, która umieści 500 komentarz na moim blogu nie zostanie bez nagrody :) I oto nadszedł czas - lada chwila padnie pińcetny komentarz. Ogłaszam więc wszem i wobec, że wynagrodzę go małym upominkiem, także zachęcam do komentowania :)

Jutro mam w końcu wolne, więc uczciłam ten wieczór piwerkiem i czipsami :) no i mam dobry humor ;) Ostatnio przeczytałam w pewnej gazecie (zanim przerobiłam ją na koszyczek ;)), że oszczędne użytkowanie odzieży to najprostszy sposób na ekologię. Otóż chodzi o to, żeby po pierwsze, nie kupować rzeczy niepotrzebnych, nie ulegać kaprysom i krótkim modom. Po drugie szanować te rzeczy, które się ma. Podoba mi się ta postawa - drażnią mnie ubrania, które mam ale nie lubię a wyrzucić żal bo niezniszczone. Zdecydowanie wolę mieć ciuchy, które lubię i noszę, aż kompletnie się zeszmacą. Moja siostra ma genialną politykę odzieżową  - "jeśli od roku czegoś nie nosiłaś to pozbądź się tego!". Trochę radykalne, ale w sumie słuszne. Jeśli wiem, że nie będę czegoś więcej nosić staram się znaleźć kogoś, komu może się to spodobać. Sama też mam wiele "zdobycznych" ciuchów, które przestały się podobać, znudziły lub zrobiły na kogoś za małe. Mam też kilka takich, które czekają, aż nauczę się szyć :) Szmateksy (zwane też lumpeksami lub ciucholandami, w zależności od regionu Polski; niektórzy wolą "second hand" może lepiej brzmi, może lepiej się kojarzy) też są eko - w końcu wydłuża się droga przedmiotu X na wysypisko śmieci i jego długotrwały rozkład. Ja się nie wstydzę - ubieram się na szmateksach - w końcu nie szata zdobi człowieka.

Żeby nie było niejasności wyjaśniam, że ekologiem nie jestem. Nigdy nie przywiązałabym się do drzewa w Dolinie Rozpudy ani nie nazwała mordercą człowieka w futrzanej czapce. Myślę, że najwięcej możemy zrobić sami ze sobą, jeśli tylko zatrzymamy się na chwilę w tym konsumpcyjnym biegu.
Ależ sobie dziś pofilozofowałam :)
Pozdrawiam i przypominam o 500!

piątek, 12 kwietnia 2013

Oto jest dzień...

... w którym absolutnie nic mi się nie chce! Aby mieć poczucie, że coś tam jednak zrobiłam napiszę posta ;) otóż od dawien dawna odgrażam się, że w końcu sfotografuję swoje odzieżowe wyczyny. Nadszedł czas na konkrety. Zaczynając od końca - oto jest mój musztardowy sweterek. Wielokrotnie dziergany i pruty bo nie spełniał wymagań. Jestem w miarę zadowolona, choć nie wszystko wyszło jak chciałam a z pierwotną koncepcją ma niewiele wspólnego. Tak czy inaczej spełnia swoją rolę - grzeje (idealny do pracy choć teraz już nawet za ciepły)


Teraz mam drutów serdecznie dość! Nieprędko zacznę nową robótkę, choć pewne plany już mam, na szczęście dopiero na przyszłą zimę :)

Poza tym muszę się pochwalić przepięknym prezentem, który wygrałam w ramach "nagrody pocieszenia" w Candy w Skątowni. Po prostu dech mi zaparło w chwili kiedy zajrzałam do koperty - piękny breloczek ze skóry z nazwą mojego bloga i kwiatkiem, który jakoś tak "góralsko" mi się skojarzył :) Coś pięknego, same zobaczcie:



Niby druga nagroda, ale ja się czuję jakbym wygrała pierwszą i najlepszą - lepszej niespodzianki nie mogłam sobie wymarzyć, dziękuję Kochana!

Dziś żadnych refleksji, bo nie mam nastroju i skończyłoby się na narzekaniu. Pa!

środa, 10 kwietnia 2013

Nie wytrzymam!

Chciałam poczekać do następnej "sesji zdjęciowej" ale jednak nie wytrzymam i pokażę Wam pewno "szyjątko", które bardzo przypadło mi do serca :) Na skutek dość swobodnej refleksji nad kolorami dobrałam taką oto kompozycję, do której nie miałam całkowitego przekonania dopóki nie skończyłam. Wtedy mnie oczarowała ;)




To była moja pierwsza próba z takim skręcanym sznurkiem, udana z resztą :) Jestem zachwycona tym naszyjnikiem, choć wyszedł dość lekki, wydaje mi się, że cięższy lepiej by się układał, ale to nic.

Czekałam z jego pokazaniem bo prawie skończyłam wersję numer 2, to znaczy ten sam wzór ale inne kolory i inny - większy i cięższy - kamień :) cóż, pokażę go innym razem, z resztą brakuje mi końcówek do wykończenia sznurka. Dość późno zdałam sobie sprawę, że równie dobrze mogłabym zrobić go w wersji "bezzapięciowej", jeśli zrobię trzeci, to na pewno skorzystam z tego pomysłu.

A poza tym mam kolejny mały "kryzys twórczy" tzn. chciałabym coś zrobić ale nie wiem co :) w takich sytuacjach albo nie robię nic, albo powtarzam ulubione, sprawdzone wzorki. I właśnie taki mam plan na dzisiejszy wieczór :)

Pozdrawiam Was i witam te osoby, z którymi nie zdążyłam się jeszcze przywitać - mam nadzieję, że będziecie mnie od czasu do czasu odwiedzać :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Było sobie "podaj dalej" + wyróżnienie

Na ogłoszoną przeze mnie jakiś miesiąc temu zabawę "Podaj dalej" zapisały się dwie niewiasty. Ponieważ swoje przesyłki już otrzymały, więc mogę już pokazać co przygotowałam.

Ania, która lubi kolor zielony dostała kolczyki w różnych odcieniach zieloności, serwetki do decu i takie dziwne coś do przyklejania, z którym ja nie umiem nic mądrego zrobić ;)




Natomiast Natalia zdała się całkowicie na moją inwencję twórczą. Zrobiłam więc sutaszowe zawijasy w ukraińskich kolorkach i klasyczne, czarne kwiatki bo one zazwyczaj nie budzą zastrzeżeń :) do tego trochę koralików i brokat w proszku, który prawdopodobnie ma służyć do ozdabiania paznokci lub kartek (pewności nie mam, mam tylko nadzieję, że Natalia coś wymyśli ;))




Jeśli chodzi o sutaszowe kolczyki, to podziwiam je na wielu, wielu blogach pełnych pięknych zdjęć. Jedyne, czego nikt nie pokazuje (no, dobra, prawie nikt) to sposób wykończenia tyłu. Ja podklejam filcem, ale wiem, że są też inne szkoły i żałuję, że tak ciężko coś na ten temat wyszukać. Dlatego też postanowiłam dołączyć też zdjęcia zadniej strony kolczyków, zwłaszcza, że te dwie pary udało mi się bardzo zgrabnie podkleić :) Generalnie jestem zdania, że im mniej z tyłu tym lepiej (zawsze to parę miligramów mniej...) ale wiadomo, nie zawsze się da.


Inna rzecz a propos sutaszu to impregnacja. Ja moich prac jeszcze nigdy nie impregnowałam, głównie dlatego, że do niedawna w ogóle nie mogłam znaleźć konkretnych wskazówek. Ostatnio mi się udało - wszystko pikuś, ale zalecano nanoimpregnat. To dość duży wydatek, więc na razie się wstrzymałam. A może któraś z Was używa zwykłego impregnatu i zechciałaby podzielić się refleksjami??? :-)

Ostatnia sprawa to wyróżnienie, które otrzymałam od Ewy


Otrzymałam takie oto pytania:

1. Tort z kremem czy z galaretką? 
oba brzmią pysznie, ale jeśli naprawdę muszę wybrać to z galaretką
2. Krokusy czy tulipany?
tulipany
 
3. Ciepło czy zimno?
mnie jest całe życie zimno, bez względu na porę roku, więc oczywiście lubię ciepełko :)
 
4. Gra planszowa czy komputerowa?
planszowa
 
5. Makaron czy ryż?
jedno i drugie to dla mnie zło konieczne. Makaron lubię tylko w rosole, poza tym oba produkty nie mają dla mnie większego znaczenia - zjeść mogę ale bez zachwytu
 
6. Największe Twoje marzenie?
dużo by można mówić, nie wiem, które jest największe, ale aktualnie marzy mi się głównie dobra praca
 
7. Za czym tęsknisz?
głównie za szczęściem albo raczej radością życia i poczuciem spełnienia
 
8. Kisiel czy budyń?
kisiel. Najlepiej domowej roboty ze sklepowego soku. Mój ulubiony jest z soku winogronowo-porzeczkowego (firmy nie podam, ale chyba tylko jeden producent ma w ofercie sok z czarnej porzeczki z winogronami, w ogóle to  czystego soku z czarnej porzeczki nie ma w sprzedaży - są tylko nektary i napoje). tego soczku 300ml grzeje się w garnku dodając cukru wedle uznania, w 200 ml wody rozpuszcza się 30 gram skrobi ziemniaczanej (kopiasta łyżka) i jak sok się zagotuje to wlewa się zawiesinę skrobi i miesza, jeszcze chwilkę gotuje i gotowe! Wiem, że to banał, ale może są tacy, którzy nie robili tego w domu (ja na przykład nauczyłam się stosunkowo niedawno)

9. Ulubiona technika tworzenia?
frywolitka, choć tak naprawdę to najbardziej lubię robić coś nowego, ale frywolitce jestem wierna od ponad 4 lat, z szydełkiem przyjaźnię się dłużej ale ostatnio je zaniedbywam
 
10. Ulubiony dzień tygodnia?
do tej pory najbardziej lubiłam piątek, to zawsze był mój dzień, poza tym w piątek ludzie mają czas, można się spotkać, na mieście sporo się dzieje a rok temu w piątki miałam 3 godziny tańców, ale te czasy już minęły. Odkąd przeprowadziłam się na Zadupie nie mam ani wolnych piątków (w ogóle wolne zdarza mi się nieregularnie, więc czasem zapominam jaki jest dzień tygodnia), tańczyć nie mam gdzie, spotykać też się nie mam z kim i w ogóle do życi to wszystko, chciałabym żeby wróciły moje prawdziwe Piątki
 
11. Szpilki czy trampki?
Trampki. Co prawda aktualnie nie posiadam bo wolę skórzane obuwie o lepiej wyprofilowanej wkładce, ale do trampek mam sentyment i gdyby udało mi się upolować takie ładne trampko-balerinki to na pewno bym sobie kupiła. Do szpilek mam wielką słabość ale nie da się ukryć, że nie są ani wygodne ani praktyczne, a ja lubię mieć swobodę ruchów. W ogóle to czasem się zastanawiam co za dureń wymyślił szpilki, i co nam - babom - strzeliło do głowy, żeby wykręcać sobie w tym kostki, męczyć kręgosłup i hodować haluksy..? 

Ktoś przetrwał do końca? Mam nadzieję, jak również mam nadzieję, że trafiłam z prezentami, choć doszły mnie słuchy, że tak :) Pozwolę sobie nie nominować do wyróżnienia kolejnych 11 blogów, bo część osób nie lubi tej zabawy, inne już były wyróżniane, nawet wielokrotnie a mnie się nie chce zastanawiać, kto spełnia warunki wyróżniania, kto się ucieszy a kto nie itp. Najlepszym wyróżnieniem dla Blogera jest miły komentarz pod postem i tym staram się Was wyróżniać w miarę regularnie :)
A na pytania odpowiedziałam, bo sama lubię czytać Wasze odpowiedzi. To dobry pretekst, żeby opowiedzieć trochę o sobie, dać się poznać :)
Trzymajcie się ciepło!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Takie tam

Skoro obie kobity dostały przesyłki to mogę już pokazać, co było nagrodą w Candy. Szydełkowa kura pojechała do nowej właścicielki w koszyczku z papierowej wikliny i w towarzystwie ubranka na świąteczne jajko (zestaw nie zawiera jajka ;D)


Takie wymyśliłam prezenciki, w temacie moich znienawidzonych świąt, bo akurat tak się nadarzyło. Myślę, że większość osób jednak lubi święta, a przynajmniej świąteczne dekoracje (co było widać na Waszych blogach ;)) Były jeszcze biżutki, ale zapomniałam sfotografować, niestety. Tak więc dodam kilka zdjęć ubranka na jajko zrobionego według wzoru Renulka. Na małe jajko (M).




Nagrodzie "pocieszenia" też nie zrobiłam zdjęcia, ale były to kolczyki takie jak te:



Co do "podaj dalej" czekam jeszcze na maila od Natalii z potwierdzeniem dojścia przesyłki. Jak się upewnię, że doszła to pokażę :)

Co do jajka opisanego przeze mnie jako M, chciałabym rozwinąć temat. Pewnie kojarzycie, że na sklepowych jajkach (jajach, nie mówi się "jajka" :)) są oznaczenia typu L, XL itp. Otóż, jeśli ktoś nie wie o co chodzi, to wyjaśniam, że w ten sposób opisuje się gabaryty jajek od najmniejszych s do największych XL, całkiem jak na ubraniach :) Każda klasa ma ustalony przedział wagowy, który klasyfikuje je do konkretnej grupy, ale nie pamiętam liczb, więc ich nie przytoczę. Spotkałam kiedyś w supermarkecie dwie panie, które głośno się zastanawiały czym różni się jajko M od jajka L, dlatego postanowiłam o tym napisać :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Różne

Dopiero co wróciłam ze świąt i nie mam siły selekcjonować zdjęć tematycznie, więc będzie bardziej chaotycznie niż zwykle ;)
Jako, że szydełko i koraliki to dobre połączenie, zrobiłam jeszcze swego czasu takie dwie bransoletki z lnianego sznurka - bardzo wdzięcznie i szybko się je robi. Można nosić jedną, a można wiele, jak kto lubi


 I kolczyki jeszcze powstały. Pierwsze ze srebra, a to u mnie rzadkość, bo srebro jest drogie. Te jednak powstały na użytek własny, do różowego sweterka z falbanką (soł słit ;P) nie tak lekkie, jak lubię, ale zupełnie ok


I jeszcze takie kulki beaded beads z ogonkami z łańcuszków. Użyłam koralików srebrnych, złotych i miedzianych, co stworzyło mieniącą się w oczach całość o trudnym do określenia kolorze :)


 Mam też bransoletkę ze znalezionego w domu syntetycznego sznurka. Cieszę się, że wpadłam na to, żeby ją wykorzystać - wcześniej nie wiedziałam co z nią począć a na bransoletkę poszła prawie cała, mocne to jak licho i jeszcze całkiem dobrze się prezentuje :) wg kursu udostępnionego przez agagbu



Jestem zmęczona, ale podsumuję tegoroczne święta - jak co roku denerwowałam się tymi samymi idiotyzmami, chyba czas się z tym pogodzić albo zacząć spędzać święta samotnie z puszką piwa i torbą chrupek kukurydzianych. Swoją drogą od piwa i chrupek na pewno nie byłabym taka rozepchana jak od tradycyjnego świątecznego jedzenia a raczej żarcia. Zero ruchu bo trzeba siedzieć za stołem z rodziną a jak się siedzi to trzeba żreć bo zaraz będzie, że Ci nie smakuje albo że się odchudzasz (z BMI 19?!). Jednym słowem odchorowałam te święta. Po prawdzie moja "sukienka kontrolna" wykazała, że troszkę zeszczuplałam, ale czuję się wzdęta i spuchnięta jak  balon. W dodatku straciłam wszelką ochotę na słodkości, co mi się normalnie nie zdarza. Kupiłam już co prawda ciastka "na czarną godzinę" ale nawet nie chce mi się na nie patrzyć, za to z radością zjadłam surową marchewkę. Takie to święta!
Wiem też, że w niektórych regionach na wielkanoc ludzie robią sobie prezenty jak pod choinkę. W dodatku krąży pogłoska, że roznosi je zajączek. U mnie w regionie tego nie ma i pewnie dlatego patrzę na sprawę sceptycznie, z resztą skoro wielkanoc to prezenty powinien roznosić raczej baranek. Jedyne, co roznoszą zające to larwy tasiemca.

Moje ostatnie przemyślenie dotyczy tego co dzieje się na naszych blogach - wszyscy jak jeden mąż i jedna żona nawołują wiosnę swoją soczyście kolorową twórczością. Wiosna jak widać ma nas gdzieś, więc proponuję również przestać na nią czekać - a co, niech jej się zrobi głupio!
Tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszego posta, następny niebawem :)