wtorek, 20 listopada 2012

Lawendowe dekupaże

Kto by pomyślał, że kiedykolwiek przyjdzie mi na myśl uczynić kolor fioletowy wiodącym motywem w wystroju mojego pokoju... a jednak. Stało się to przypadkiem, gdyż na narzutę, o której ostatnio wspominałam, wybrałam głównie odcienie fioletu bo to dla mnie kolor praktycznie bezużyteczny - kiepsko w nim wyglądam, za wyjątkiem ciemnej śliwki, i wyszedł z mody (jakby mnie to kiedykolwiek interesowało... :D). I z tego powodu na motyw zdobiący moje drobiazgi wybrałam lawendę. Uwielbiam dekupaże z lawendą i różami (i innymi kwiatkami w sumie też :)) ale zapachu lawendy nienawidzę, także lawendowy pokój lawendą pachniał nie będzie. Najlepiej żeby niczym nie pachniał bo nie lubię obcych  zapachów.

A teraz do rzeczy: zabrałam z domu taką fajną skrzyneczkę po takim fajnym napoju dębowym ;) skrzyneczka pomimo nazwy trunku wykonana z sosny. Zgubiłam gdzieś moją farbkę akrylową, ale że jestem po remontach to wykorzystałam białą farbę ścienną pozostałą z malowania sufitów. musiałam malować dużo razy bo skrzyneczka miała wypalone potężne logo z obu stron, ale udało się je zakryć. Do tego serwetka z motywem lawendy i gotowe. Lakieru też nie mam, ale chyba się obejdzie. Teraz jest idealnym schowkiem na moje przybory plastyczne: kleje, farby, pędzle, gąbki i inne.

Z tej samej serwetki wycięłam motyw bukietu, tym razem w całości, i ozdobiłam nim zwykłą deseczkę kuchenną. Uwielbiam deseczki kuchenne - to takie wdzięczne obiekty :) Deseczka ma zawisnąć na ścianie mojego pokoju, a właściwie to na kominie, zamiast obrazka. Brakuje mi tylko ładnej tasiemki, najlepiej fioletowej :)

Kolejny obiekt to recykling, czyli jak ze starego trupa zrobić coś ładnego. Ten stojak na serwetki znalazłam w piwnicy i prezentował się doprawdy żałośnie - późny Gierek w pełnej krasie, wyglądał jakby pochodził z prlowskiego baru mlecznego (takiego z łyżką na łańcuchu :)) albo sanatorium "Młodość" :/ nie jestem pewna, czy był w komplecie z meblami czy też jest to handmade dziadka Mi. ale czegoś takiego nie postawiłabym na stole chyba, że na imprezie w klimacie prl. Strasznie żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia "przed", ale już trudno. Paskudna krateczka zamalowana na biało, drewniane nóżki na fioletowo plus motyw lawendy z innej serwetki i gotowe. Mogło być lepiej ale nie mogło być gorzej, więc nie będę narzekać :)


Ajajaj! Zupełnie zapomniałam o dwóch innych lawendowych akcesoriach! Niestety światło już kiepskie i baterie na wykończeniu więc innym razem.

Haft z ostatniego posta tak mnie zaabsorbował, że siedziałam wczoraj z igłą do 3 w nocy :D Mam jeszcze w zanadrzu co najmniej jeden przedmiot do recyklingu dekupażowego, bardzo się cieszę, że nie pozwoliłam bratu go wyrzucić :) nie jestem miłośnikiem zbieractwa ale czasem pewne rzeczy warto zachować, ot choćby do przeróbki. A swoją drogą myślę, że jak dobrze pomyszkuję w piwnicy to znajdę jeszcze nie jedną nieoszlifowaną perełkę do mieszkania.
To chyba na tyle, zjem coś i zmaluję cosik do kuchni ;)

6 komentarzy:

  1. Strasznie fajne przeróbki! Pudełeczko jest starsznie fajne - przydało by mi się takie :) Fajnie sobie poradzilaś z tym prl'owskim reliktem :) Pozdrawiam i czekam na reszte!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię prowansalski decoupage :) Twoje pracę są klimatyczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przemiana serwetnika bardzo udana, zresztą cały komplet bardzo mi się podoba. Też mam kilka przedmiotów które należałoby poddać przemianie, może wybiorę się do mojej zaprzyjaźnionej pracowni i też coś odmienię na nowy model. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybyś nie napisała, nawet bym nie pomyślała, że coś jest z recyklingu. Wszystko super wyszło. =)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne rzeczy! Dlatego nominowałam Cię do Liebstera :) Zapraszam do mnie po szczegóły - muslin-kiss.blogspot.com
    :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmm... Lawenda :) Uwielbiam :)
    Śliczne rzeczy :)

    Pozdrawiam ciepło :]

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!