piątek, 20 listopada 2015

I drugi beret / And another beret

Witajcie!
Trochę mnie nie było i pewnie kolejne posty będą się pojawiały nie częściej niż raz w tygodniu. A wszystko przez światło - kiedy wracam z pracy jest już za ciemno żeby dało się zrobić zdjęcia. O namiocie bezcieniowym i lampach mogę sobie pomarzyć, z resztą i tak musiałabym się sporo nagimnastykować żeby nauczyć się ich używać. Innymi słowy muszę dostosować się do warunków pogodowych aż do wiosny.

Tymczasem u mnie następny beret, tym razem z szalikiem. Wzór i opis znalazłam u Iwonki, dokładnie tutaj. Iwonka zrobiła ten beret dość dawno temu a ja zapisałam wzór i dopiero niedawno uwierzyłam, że jestem w stanie zrobić coś na drutach według schematu. Nie ukrywam, że gdyby nie opis daleko bym nie zaszła ;-)
Włóczka to stary moher, który miał być kamizelką, ale oczywiście okazało się, że nie wystarczy a dokupić się nie da bo fabryka nie istnieje od co najmniej 20 lat :P Do beretu dorobiłam jeszcze komin do zawijania dwa razy, łącząc oba końce igłą. 




Mój beret jest jednowarstwowy, przez co jest miękki, plastyczny i "zlewa" się z głowy na kark. Dla mnie to plus, bo w sztywnych beretach wyglądam jakoś dziwnie (o czym wspominałam już ostatnio). 
A teraz odpowiedź na zasadnicze pytanie: po co mi nowy beret skoro dosłownie tydzień wcześniej już sobie zrobiłam ten szaro-czarny? Otóż tamten był "na szybko" gdyż istniała duża szansa, że podołam zadaniu a tego wzoru zdecydowanie się obawiałam. Ten komplet jest też dla mnie lepszy bo oprócz posiadania szalika jest prawie w kolorze moich jesiennych kozaków. Buty są nieco bardziej jaskrawe i może dlatego brakowało mi kolorystycznej przeciwwagi na drugim końcu ciała ;-) Dobrze z resztą, że praca poszła szybko bo podczas dokładniejszych oględzin okazało się, że buty są już nieco sfatygowane i długo się nimi nie nacieszę. 
Nie martwcie się jednak o szary beret - nie zostanie rzucony na pastwę moli - został już przejęty przez moją mamę, która uznała, że jest w sam raz do bordowego płaszcza. Z moją mamą z resztą zwykle jest tak, że jak zrobi sobie coś sama to często jest niezadowolona, za to jak ja coś zrobię to zaraz "też takie chcę". No więc nie dość, że przejęła szary beret, to jeszcze poprosiła o taki ażurowy. Po długim poszukiwaniu odpowiedniego koloru stanęło w końcu na tym, że zrobiłam go z tej samej włóczki co mój (prezentowany powyżej). Żeby jednak nie robić dwa razy dokładnie tego samego wprowadziłam lekką modyfikację tego wzoru - w oryginalnym przepisie jest 11 ażurowych motywów, a beret dla mamy ma ich 10. Różnica jest znikoma, po prostu czapka trochę mniej przypomina meduzę a trochę bardziej pieczarkę :D na razie mama nie dostała szalika bo obawiam się, że nie będzie w stanie nosić szalika z moheru ze względu na tzw. gryzienie (wrażliwi rozumieją).

Na razie koniec z czapkami, trochę się przepraszam z frywolitkami ale na razie bez polotu bo jestem trochę chora i nie mam zupełnie na nic ochoty. Coś tam jednak sobie dłubię, żeby nie gapić się bez sensu na ścianę.

Mam potworne zaległości w odwiedzaniu Waszych blogów ale pomalutku to sobie nadrobię ;-)

Dziękuję Wam, dziewczyny, za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednimi postami. Postaram się, żebyście nie musiały tak długo czekać na moje następne prace.

Wyplatanki, dzięki, Zuzia jest tak leniwym kotem, że nadaje się do pozowania. Co do spacerów to mój katus-kitikatus mieszka w bloku i wychodzi tylko na balkon, z resztą z braku kończyny i tak nie nadaje się do wyprowadzania, ale chodzi mi po głowie taka kocia czapeczka ;-)
Klimju, genialna jesteś z tym pająkiem! Gdyby tak zrobić cieńsze paski, dodać kilka poprzecznych linii to jak nic wyszła by pajęczyna :D w wersji dla odważnych można by jeszcze doczepić broszkę w kształcie pająka np. z filcu. To by był szał!

Serdecznie pozdrawiam!


Hello!

Autumn time isn't a good one for taking photos - I can do them only on Saturday and Sunday because after work is't too dark. That's why I waited so long with this post - there was no time to do pictures in right light.

In the meantime I've made another beret with chimney-scarf this time. I followed this pattern, explained by Iwonka. I used mohair worsted - first I had planned make a waistcoat but I had had too little material and I couldn't buy more because it's very old worsted - industry dosn't exist since about 20 years :) 

My beret is floppy and flexible, looks a bit like jellyfish - I like it. Previous beret - the grey one - was took by my mother to wear it with her claret coat. My mom usually likes things I made for myself and this time was the same so I've made very similar berat for her, only a bit smaller (more like mashroom then jellyfish :)).

Thank you for all visits and comments.

See you next post!

4 komentarze:

  1. Świetny komplet :)) Ja w przeciwieństwie do Twojej mamy nosiłabym tylko szalik-komin, bo mnie też gryzą, ale czapki i to wszystkie bez wyjątku, nawet te najbardziej delikatne. A może to sobie tylko wmówiłam..
    Fajną masz modelkę :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie zrobiłaś Anzo cały komplecik, w ślicznym kolorze i modelkę kapitalną skonstruowałaś. Cieszę się, że mój opis na coś się przydał. Zastosowałaś chyba troszkę grubszą włóczkę od mojej, bo wzór jakby wyraźniejszy i środek beretu nie jest tak prześwitujący, jak w moim. Tu druga warstwa rzeczywiście była zbędna. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Komplet ma ładny wzór i kolor, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny kolorek, w sam raz jako przeciwwaga dla szaro-burej, wcale nie złotej jesieni ;) Druty są dla mnie kompletną czarną magią i abstrakcją, ale może w końcu się zbiorę i odświeżę wiedzę. Niby kiedyś umiałam, ale wszystko mi z głowy wywiało :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!