Trochę mnie tu nie było i takie nieobecności będą się teraz, niestety, częściej zdarzać :/ Staram się być na bieżąco z czytaniem Waszych blogów ale przez kilka dni naprawdę spore narobiłąm sobie zaległości...
Tymczasem pokażę w końcu to, co czekało i czekało - kolczyki, znów sutaszowe, mojego projektu i wykonania. Jestem z nich bardzo dumna. Kompozycja kolorystyczna przywodzi mi na myśl meksykańskie klimaty, choć w Meksyku nigdy nie byłam :) ceglasty, turkusowy, słoneczny żółty, czerwony... odrobina miedzi... Kolczyki są duże, ale nie są tak ciężkie na jakie wyglądają bo największy koralik (ten niebieski okrąg) jest z plastiku. Pozostałe koraliki są szklane a tył jest podklejony minimalną ilością czerwonego filcu, żeby nie dokładać kolejnych miligramów ;)
Poza tym opowiem Wam jeszcze historię pewnego torta :) Do opowiedzenia jego historii natchnęła mnie Ania, podając przepis na pomysłowy, łatwy i szybki torcik budyniowy bez pieczenia. Mój tort, także bez pieczenia, ba, nawet bez tortownicy i miksera! powstał w czerwcu z okazji urodzin wompierza. Jak widzicie za nic nie miałam warunków żeby zrobić jakiekolwiek ciasto, ale to były urodziny i strasznie chciałam żeby był tort ("wszyscy lubią tort!" - powiedział Osioł ;)). Po wielu konsultacjach z mamą na temat jak zrobić tort bez tych wszystkich potrzebnych akcesoriów, złapałam wizję, zakupiłam skłądniki i przystąpiłam do dzieła. Oto i ono:
Po kolei: sklepowy spód tortowy (przecięty na 2 warstwy ("tort ma warstwy" - Osioł :)), pomiędzy nimi krem - budyń zrobiony według przepisu + na koniec wrzucone pół kostki masła i oczywiście wymieszane, żeby stworzyło jednolitą masę. Wada jest taka, że nienajlepiej się smaruje bo szybko "tężeje", za to klei elegancko. Na górze też odrobina kremu i, jak widać, truskawki zalane tężejącą już galaretką cytrynową. Niby nic, ale był bardzo pyszny (rano pozostał tylko brudny talerz...) i łatwy. Może komuś przyda się ten pomysł, jak będzie w kryzysowej sytuacji :). Na zdjęciu widać, że jest owinięty folią spożywczą, ale to nie dlatego, że bez niej się rozpada, tylko tak awaryjnie, na czas transportu przez całe miasto nieocenionym MPK ;)) Świeczek nie było - w pewnym wieku ich widok nie budzi radości ;D
Pozdrawiam serdecznie!
Świetny ten Twój torcik! Normalnie częstuję się wirtualnie duuużym kawałkiem. ^^
OdpowiedzUsuńKolczyki rewelacyjne :) super pomysł :) a torcik wprost do skosztowania :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKolczyki preciosa;-) a skoro własny projekt to tym bardziej słowa uznania.A ja właśnie kawkę sobie zrobiłam a tu taki smakowity torcik...oj chętnie bym go spałaszowała.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam...
kolczyki różyczki są do kupienia w pasmanterii???czy raczej są robione???
Bardzo piękne kolczyki. Zawsze podoba mi się staranność.
OdpowiedzUsuńPiękne kolczyki :) Zastanawia mnie, jak wypełnić je nicością, żeby wyszły tak wspaniałe :)
OdpowiedzUsuń